Zuzanna Dąbrowska: Monachijska odwaga

Burmistrz Monachium chce zakończyć kryzys na polsko-białoruskiej granicy. Co więc stoi na przeszkodzie?

Publikacja: 14.11.2021 21:00

Zuzanna Dąbrowska: Monachijska odwaga

Foto: AFP

Każdy konflikt międzynarodowy ma swój pretekst – casus belli. Strzały do arcyksięcia w Sarajewie, zorganizowana przez CIA inwazja kubańskich uchodźców w Zatoce Świń, informacje o broni chemicznej w Iraku – wymieniać można długo. W konflikcie na polsko-białoruskiej granicy to kilka tysięcy uchodźców, których używa Łukaszenko do wywarcia presji na Polskę i całą Unię Europejską. Jaką skalę naprawdę ma ten problem?

Pokazała to światu burmistrz Monachium Verena Dietl, która zwróciła się do rządu federalnego i zapewniła, że Monachium jest gotowe do szybkiego i niebiurokratycznego przyjęcia uchodźców i uchodźczyń z pogranicza. „Unia Europejska nie może dłużej patrzeć bezczynnie na dramat tych ludzi” – napisała burmistrz i dodała, że teraz konieczna jest „decyzja i procedury podjęte przez władze wyższego szczebla”, bo przepisy nie dają miastu możliwości niezależnych działań w celu przewiezienia uchodźców.

Grupa znajdująca się po obu stronach granicy to kilka tysięcy osób, zaledwie ułamek liczby migrantów próbujących się dostać do Europy w 2015 r. Burmistrz Monachium ma rację: ich przyjęcie nie jest problemem dla dużego, zamożnego zachodniego miasta. Zarówno Łukaszence, jak i władzom Polski trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego nie chcą się zgodzić na takie rozwiązanie, skoro uchodźcy to ich zdaniem zagrożenie. Co więc stoi na przeszkodzie?

Czytaj więcej

Białoruś wciąż eskaluje prowokacje na pograniczu

Po pierwsze, trzeba najpierw oficjalnego zgłoszenia takiej propozycji na poziomie dyplomatycznym. Rząd Niemiec nie spieszy się z jej przedstawieniem, nowej koalicji pod wodzą SPD jeszcze nie ma, a CDU boi się krytyki za zbytnią otwartość na migrantów. Po drugie, Polska od początku kryzysu nie chce zwrócić się o pomoc międzynarodową, sama chce pełnić rolę „przedmurza”. Po trzecie, nie po to wódz Białorusi starannie przygotował sobie narzędzie nacisku, żeby teraz dobrowolnie z niego rezygnować. Woli patrzeć, jak ludzie umierają. Także Władimir Putin, czekając, aż świat zwróci się do niego z prośbą o mediację, nie jest zainteresowany takim rozwiązaniem.

Oczywiście warunkiem powodzenia starań Monachium musiałoby być także wstrzymanie dalszych lotów, ale pierwsze sygnały z Iraku i Turcji już nadeszły, zwiększenie presji ze strony UE i USA mogłoby znacznie ograniczyć napływ ludzi. Czasem ktoś musi wstać i powiedzieć, że król jest nagi. Tym razem mówi to Monachium. W wolnym tłumaczeniu oświadczenie pani burmistrz brzmiałoby tak: „Panowie, idźcie do domu. My się tymi ludźmi zajmiemy, bo wy się do tego nie nadajecie”. Ciekawe, czy ktoś usłyszy.

Każdy konflikt międzynarodowy ma swój pretekst – casus belli. Strzały do arcyksięcia w Sarajewie, zorganizowana przez CIA inwazja kubańskich uchodźców w Zatoce Świń, informacje o broni chemicznej w Iraku – wymieniać można długo. W konflikcie na polsko-białoruskiej granicy to kilka tysięcy uchodźców, których używa Łukaszenko do wywarcia presji na Polskę i całą Unię Europejską. Jaką skalę naprawdę ma ten problem?

Pokazała to światu burmistrz Monachium Verena Dietl, która zwróciła się do rządu federalnego i zapewniła, że Monachium jest gotowe do szybkiego i niebiurokratycznego przyjęcia uchodźców i uchodźczyń z pogranicza. „Unia Europejska nie może dłużej patrzeć bezczynnie na dramat tych ludzi” – napisała burmistrz i dodała, że teraz konieczna jest „decyzja i procedury podjęte przez władze wyższego szczebla”, bo przepisy nie dają miastu możliwości niezależnych działań w celu przewiezienia uchodźców.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich