Donald Tusk najwyraźniej poświęcił ostatnio sporo uwagi analizie największych słabości swojej partii. Zrozumiał, dlaczego szybko udało mu się odbudować część poparcia dla PO, tak by powróciła w sondażach do poziomu ponad 20 proc., ale później natrafiła na szklany sufit. Jeśli prześledzić myśli, które pojawiały się w wystąpieniu Tuska na konwencji w Płońsku, mamy mapę problemów Platformy, które muszą zostać rozwiązane, jeśli ta partia chce myśleć o tym, by wygrać z PiS kolejne wybory.
Tusk zrozumiał przede wszystkim, że Platforma nie jest uważana za partię, która zajmuje się codziennymi problemami zwykłego człowieka. Przy mniej więcej 50-proc. deklarowanej frekwencji 24 proc. poparcia dla PO oznacza, że reprezentuje ona 12 proc. społeczeństwa. Jest więc ugrupowaniem wielkomiejskich elit, nie mając szerszego kontaktu z elektoratem. Dlatego Tusk apelował o to, by nie reprezentować mniejszości, ale większość. Dlatego zorganizował spotkanie w hali sportowej w Płońsku, a nie w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie. Dlatego mówił, że trzeba zająć się problemami zwykłych ludzi: dostępem do lekarza czy ceną chleba.
Czytaj więcej
- Trzeba za wszelką cenę zmienić władzę w Polsce i jesteśmy odpowiedzialni za tę zmianę, żeby Polacy i Polki stali się znowu dumnymi obywatelami wolnej ojczyzny - mówił przewodniczący PO podczas sobotniej konwencji w Płońsku.
Tusk zrozumiał, że jego partia nie jest traktowana całkiem poważnie, gdy kojarzy się z happeningami na granicy młodych posłów czy telewizyjnymi występami weteranów opozycji. Mówił, że gdy pojawia się kryzys na granicy, obywatele chcą poczucia bezpieczeństwa, liczą na wojsko i policję. Nawet szczytne moralne uniesienia, które prowadzą do potyczek z mundurowymi na granicy, nie budują powagi partii, uderzając w poczucie bezpieczeństwa mas. Podobnie jak wypowiedzi osób niebędących członkami PO, ale idące na konto opozycji, jak atak Władysława Frasyniuka na policję i Straż Graniczną czy ostra krytyka policji sformułowana przez Bartłomieja Sienkiewicza. Nie krytykujcie instytucji państwa – mówił do działaczy Tusk – krytykujcie PiS, który je zawłaszczył i używa do złych celów.
Były premier zrozumiał też, że jego parlamentarzyści dają oręż PiS i propagandzie obozu władzy. Skrytykował dywagacje marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego na temat zmniejszenia liczby szpitali, mówiąc, że Polacy – szczególnie ci poza wielkimi miastami – nie mogą się bać, że nie zdążą po pomoc lekarską. Krytykował wprost Sławomira Nitrasa za słowa o „opiłowywaniu przywilejów katolików", podkreślając, że duża część społeczeństwa czuje się katolikami. Gdy miliony Polaków oglądają beatyfikację kard. Wyszyńskiego, rzucanie przez posłankę KO Klaudię Jachirę w mediach społecznościowych obelg pod adresem Prymasa Tysiąclecia być może przyniesie trochę lajków, ale nie sprawi, że rzesze zaufają Platformie.