Polska obroniła się przed falą uchodźców w 2015 roku i teraz też się obroni. Będziemy postępowali odpowiedzialnie, jesteśmy przygotowani, obronimy Polskę – ocenił wicepremier i minister kultury Piotr Gliński.

Ok. 50 osób, w tym maleńkie dzieci, przebywa w wąskim pasie ziemi między Polską i Białorusią. Za plecami mają lufy białoruskiej straży granicznej. Przed sobą polskich funkcjonariuszy, którzy nie pozwolili w środę na przekazanie przez posłów Jońskiego i Szczerbę pomocy humanitarnej: wody, koców i śpiworów – „bo taki mają rozkaz". W nocy temperatura spada do 10 stopni. W lesie palą się więc ogniska, Afgańczycy czekają. Są w sytuacji, o której mówił amerykańskiemu pisarzowi Kurtowi Vonnegutowi Chukwuemeka Odumegwu Ojukwu, pierwszy prezydent Republiki Biafry. Tak opisywał w 1970 roku sytuację swojego ludu, który odłączył się od Nigerii: „Jeśli zaczniemy się cofać – zginiemy. Jeśli pójdziemy do przodu – zginiemy. Idziemy więc do przodu". Biafrze przed laty właściwie nikt nie pomógł – zginęło lub umarło z głodu ok. miliona osób. Ot, jedna z historii współczesnej geopolityki. Teraz odprysk historii siedzi na naszej granicy.

A politycy PiS prężą muskuły. „Wojsko Polskie zabezpieczyło granicę wschodnią" – cieszy się minister Błaszczak. „To będzie zdecydowana odpowiedź na prowokacje Łukaszenki" – dodaje. Owa prowokacja to 50 ludzkich istnień. Przywiezionych przez białoruskiego satrapę, któremu wydawało się, że polskie władze będą miały problem. Mylił się. Problemu nie ma. Wicepremier Gliński obroni nas przed uchodźcami.

Rząd nie wie nawet, gdzie umieścić te osoby, które przywiezie z Kabulu via Uzbekistan w ramach ewakuacji współpracowników. Nawet nie wezwał samorządów do pomocy. To one same oferują mieszkania i pomoc. Rząd nie przejawia jednak entuzjazmu. Wkrótce możemy się spodziewać seansów nienawiści takich jak w latach 2015–2017 w TVP. Może wystąpi prezes i opowie, co też roznoszą uciekinierzy z Afganistanu. A może wypowie się w tej sprawie była pani minister od pomocy humanitarnej Beata Kempa? Pewnie powie, że Polska chętnie pomoże, ale na miejscu, byle tu nie przyjeżdżali. Ciekawe, jak dogada się w tej sprawie z talibami. A może przyda się w tamtejszym rządzie? Podobno szukają kobiet.

Musimy szybko opracować sensowny plan pomocy. Bo to, że Łukaszence udało się na razie przywieźć tylko 50 osób, wcale nie znaczy, że jutro nie będzie ich 1500. Co zrobią funkcjonariusze Polskiej Straży Granicznej, kiedy taki tłum po prostu zacznie iść przed siebie? Jaki dostaną rozkaz od swoich szefów? Wpuścić czy też wyciągnąć broń, tak jak żołnierze Łukaszenki?