Bogusław Chrabota: Odchudzić Wody Polskie

Powołane przez rząd PiS przedsiębiorstwo w czasie powodzi poległo. Musi oddać część zadań samorządom i trafić w ręce fachowców.

Aktualizacja: 25.09.2024 06:07 Publikacja: 25.09.2024 05:15

Premier Donald Tusk podczas narady ogólnopolskiego sztabu kryzysowego we Wrocławiu.

Premier Donald Tusk podczas narady ogólnopolskiego sztabu kryzysowego we Wrocławiu.

Foto: PAP/Krzysztof Ćwik

Nie dziwię się premierowi Donaldowi Tuskowi, że zapowiedział monitoring sytuacji w obszarze gospodarki wodnej, także w obszarze ochrony przeciwpowodziowej. Żadna to nadzwyczajna mądrość, że trzeba wyciągać wnioski z tak dramatycznych doświadczeń jak ostatnia powódź. W pierwszej kolejności dotknie to Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. To państwowy moloch, odpowiedzialny za administrację i gospodarkę wodną; utworzony przez poprzedników obecnego rządu 1 stycznia 2018 r. Unijny wymóg powołania Wód Polskich był zgodny z dominującą za poprzedniej władzy ideologią centralizacji państwowych zadań i kompetencji.

Niestety politykierstwo realizowane przez ministra Marka Gróbarczyka pod dyktando kierownictwa z Nowogrodz­kiej odbiło się także na realizacji zadań z zakresu ochrony przeciwpowodziowej.

Po co stworzono molocha Wody Polskie?

Przedsiębiorstwo powołano w drodze przekształcenia Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej i oddziałów regionalnych, głównie w celu przejęcia zadań i środków związanych z gospodarką wodną od samorządów województw. Później dodatkowo przekazano mu funkcję regulatora cen wody i ścieków w gospodarce komunalnej, do czego kompletnie nie było przygotowane i co robiło wyłącznie w ramach populistycznego nakazu partyjnego blokowania podwyżek tych cen. To z kolei doprowadziło do kryzysu wielu przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, będąc w istocie, przy ówczesnym tempie wzrostu kosztów energii, pracy i usług, gospodarczym sabotażem. Niestety, politykierstwo realizowane przez ministra Marka Gróbarczyka pod dyktando kierownictwa z Nowogrodzkiej odbiło się także na realizacji zadań z zakresu ochrony przeciwpowodziowej. Słynne spotkanie w Międzylesiu z udziałem minister Anny Zalewskiej było tego zwieńczeniem.

Czytaj więcej

Ustawa o usuwaniu skutków powodzi przyjęta przez rząd. "100 stron poprawek"

Jak zaniedbano Kotlinę Kłodzką

Przy jego okazji opublikowano oświadczenie wiceprezesa Wód Polskich, które wprost oznaczało wycofanie się z realizacji większej części programu ochrony powodziowej Kotliny Kłodzkiej. W budowie były tylko cztery zbiorniki retencyjne spośród zaplanowanych trzynastu. Tym „oszczędnościom” towarzyszyły zaniedbania w wykonaniu innych koniecznych prac, co wpłynęło na przebieg tegorocznej powodzi. Pękły dwa zarządzane przez WP zbiorniki: Stronie Śląskie, zalewając Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko (druga fala), oraz Topola, zalewając Paczków (największa ewakuacja podczas obecnej powodzi, 90 proc. miasta pod wodą). Wiele do życzenia pozostawia zarządzanie przez WP wałami powodziowymi, na co wpływ odebrano samorządom województw w 2016 r. To najkrótszy z możliwych bilansów sześciu lat funkcjonowania Wód Polskich. Bilans, który raczej nie zostawia wątpliwości, że PGW WP domaga się głębokiej reformy.

Jakiej? Z kręgów samorządowych dochodzą głosy, że w pierwszej kolejności, jeśli przedsiębiorstwo przetrwa zawieruchę, musi podzielić się częścią kompetencji z samorządami. Bez tej współpracy, zwłaszcza w regionach, pozostanie głuche i ślepe. W szczególności, a to postulat minimum, dotyczy to zadań ochrony przeciwpowodziowej. Samorządy winny czuć się odpowiedzialne za utrzymanie i budowę wałów. Tym bardziej że dysponują sporymi środkami, m.in. z funduszy europejskich, które mogą przeznaczyć także na te cele. Bez wątpienia powinno im się pozwolić uczestniczyć w zgodzie z lokalnymi realiami w kształtowaniu cen.

I kwestia na potrzeby tej krótkiej notki ostatnia. Jeśli Wody Polskie pozostaną państwowym wehikułem inwestycyjnym w dziedzinie gospodarki wodnej, na ich czele winni stanąć fachowcy, żeby nie szukać daleko – prof. Janusz Zaleski, współautor Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Odry i Wisły. On i jemu podobni będą mieli w Wodach Polskich wiele pracy, bo gwałtownych zjawisk pogodowych będzie coraz więcej. By zaradzić ich skutkom, potrzebna jest kompetencja, a nie polityka.

Nie dziwię się premierowi Donaldowi Tuskowi, że zapowiedział monitoring sytuacji w obszarze gospodarki wodnej, także w obszarze ochrony przeciwpowodziowej. Żadna to nadzwyczajna mądrość, że trzeba wyciągać wnioski z tak dramatycznych doświadczeń jak ostatnia powódź. W pierwszej kolejności dotknie to Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. To państwowy moloch, odpowiedzialny za administrację i gospodarkę wodną; utworzony przez poprzedników obecnego rządu 1 stycznia 2018 r. Unijny wymóg powołania Wód Polskich był zgodny z dominującą za poprzedniej władzy ideologią centralizacji państwowych zadań i kompetencji.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Klęski żywiołowe
Jan Zielonka: Czego możemy się nauczyć od Amerykanów przy okazji powodzi?
Klęski żywiołowe
Zbiornik w Stroniu Śląskim za mały na falę powodziową
Klęski żywiołowe
Powódź w Polsce. Jakie błędy popełniono i czy Nysa musiała zostać zalana