Coraz chętniej kupujemy online, ale w pobliskich sklepach. Ten tzw. lokalny e-commerce to nowy, ale szybko rosnący trend. Najnowsze badania, których wyniki „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza, pokazują, że takie rozwiązanie to oszczędność czasu i kosztów – nie czekamy bowiem na dostawę „pod drzwi” i nie płacimy za kuriera. Aż 70 proc. internautów, którzy wybierają okoliczne biznesy, kieruje się właśnie ceną – podaje TrustMate w swoim raporcie.
Z ich analiz wynika, że w sieci w swojej najbliższej okolicy szukamy restauracji i hoteli (ponad 40 proc. przypadków), sklepów z odzieżą i tekstyliami (29 proc.), a także z artykułami RTV-AGD (27 proc.) oraz fryzjerów i salonów piękności (25 proc.).
Dlaczego e-kupujemy lokalnie
Eksperci wskazują, że przybywa Polaków, którzy zamawiają produkty przez internet, ale odbierają je blisko miejsca zamieszkania. Ta nowa moda, która wspiera biznesy „po sąsiedzku”, jest częścią trendu nazywanego w branży phygital (chodzi o łączenia zakupów online z tymi w fizycznymi). W ów trend wpisują się popularne w e-commerce zjawiska, które wystrzeliły w okresie pandemii – mowa o tzw.: ROPIS (Reserve Online, Pickup In-Store – rezerwowanie towaru online i odbiór w sklepie), BOPIS (Buy Online, Pickup In-Store – kupowanie w sieci z odbiorem własnym) oraz BORIS (Buy Online, Return In-Store, czyli taki wybór e-sklepu, który umożliwi zwrot towaru w pobliskiej placówce).
Mimo szybkiego rozwoju trzeba zaznaczyć, że lokalny e-commerce to wciąż nisza. Świadczą o tym szacunki Ceneo, z których wynika, że odbiór osobisty zakupów online wybiera 4 proc. internautów w naszym kraju. Potencjał do wzrostów jest jednak gigantyczny. Wystarczy wspomnieć, iż Google odnotowuje blisko 6 mln wyszukiwań każdej minuty, z czego aż 46 proc. zapytań – jak podają analitycy SEO Tribunal – ma właśnie charakter lokalny.