W 2008 r. w czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy ówczesny premier Donald Tusk złożył niespodziewaną deklarację: rząd będzie dążył do wejścia Polski do strefy euro w 2011 r. Tusk przyznał, że cel będzie trudny do zrealizowania, ale możliwy. Zdanie to podzielała większość ekonomistów, a złoty na zapowiedź wejścia Polski do strefy euro umocnił się. Deklarację premiera z entuzjazmem przyjęli też przedsiębiorcy.
W 2008 r. Polska nie spełniała dwóch z pięciu kryteriów z Maastricht, które stawiano przed kandydatami do strefy euro. Mieliśmy problem z inflacją oraz zbyt rozchwianym kursem złotego. Za progiem czaił się już jednak światowy kryzys gospodarczy, który marzenia o euro zepchnął na dalszy plan. W kolejnych latach musieliśmy się zmagać z nadmiernym deficytem w finansach publicznych. A kiedy już udało się go opanować, władzę w Polsce przejął PiS, który nie dość, że zlikwidował stanowisko pełnomocnika rządu do spraw euro, to wyprowadził z nadzorowanych przez siebie urzędów flagi UE. Czy euro w Polsce straciło sens?
Czytaj także: Nie zapominajmy o euro
Euro: topowy temat
– Nasze wejście do strefy euro powinno być jednym z topowych tematów – przekonuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Nie ma sensu odsuwanie przyjęcia euro. Korzyści z tym związane, choćby znacznie niższe stopy procentowe, już dziś przydałyby się naszej gospodarce – dodaje.