Właśnie teraz potrzebna jest mądra strategia rozwoju. Koncepcja impulsów finansowych pobudzających wzrost gospodarczy może się nie sprawdzić. Zamiast złagodzić spowolnienie, może je wzmocnić. Na temat sytuacji i perspektyw rozwoju polskiej gospodarki rozmawiali w piątek ekonomiści i przedsiębiorcy: Ewa Sowińska (zastępca prezesa Polskiej Izby Biegłych Rewidentów), prof. Jerzy Hausner (Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie), prof. Jan Czekaj (Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie), prof. Dariusz Filar (Uniwersytet Gdański), Mirosław Gronicki i Andrzej Malinowski (prezydent Pracodawców RP). Podstawą do dyskusji były kwartalne wyniki analiz kondycji firm i gospodarki przeprowadzone z ramach „Projektu Monitorowania bieżącej sytuacji w sektorach – badania 2016 – 2018”.
- Z ostatniej analizy wynikają dwie główne tezy. Pierwsza to: hamowanie gospodarki przebiega umiarkowanie. Prognozujemy, że tempo wzrostu PKB w II kwartale 2020 roku wyniesie ok. 3 proc. Impuls fiskalny w postaci „piątki Kaczyńskiego” może spowolnić to hamowanie. Jego wpływ na PKB szacujemy na 0,5 pkt proc. Ale też popyt konsumpcyjny może zwiększyć udział importu. A to nie musi być korzystne dla wzrostu gospodarczego – relacjonował prof. Jerzy Hausner. – Druga teza dotyczy przedsiębiorstw: słabną ich wyniki finansowe, rosną problemy z płynnością. To, jaką strategię przyjmą firmy, zdecydują się na bierne przeczekanie na spowolnienie czy na dostosowanie się do zmieniających się warunków i jednak na rozwój, będzie miało wpływ na sytuację makro – dodał ekonomista. Zaznaczył, że łagodne spowolnienie możliwe jest tylko w sytuacji, w której nie nastąpi tąpnięcie w gospodarce światowej.
– Nie mamy na razie silnych sygnałów, że grozi nam recesja w świecie, choć zwykle do tej pory powodowały ją czynniki, których nikt się nie spodziewał – dodał Mirosław Gronicki. Zaznaczył, że UE kraje są obecnie w gorszej sytuacji w porównaniu do państw Azji środkowej i Południowej i do USA. – To nasi główni partnerzy eksportowi. Jeśli w UE dynamika PKB zmniejszy się o 1 pkt proc., to o tyle samo możemy się spodziewać zmniejszenia eksportu – dodał ekonomista.
Ekonomista przypomniał, że w ciągu trzech lat Polska zwiększyła dług o ponad 100 mld zł. – Gdy podajemy relację długu do PKB to nie pokazuje ona rzeczywistego tempa zadłużania gospodarki – dodał prof. Filar. Zwrócił uwagę na to, że w Czechach co prawda PKB rośnie wolniej niż w Polsce, natomiast stopa inwestycji wynosi 25 proc., podobnie jak w Szwecji.
Dla prof. Jana Czekaja przy ocenie obecnej sytuacji makroekonomicznej w Polsce ważna jest kompozycja wzrostu gospodarczego. Od kilku lat jest on pobudzany przez impulsy fiskalne zwiększające konsumpcję. Dla równowagi makroekonomicznej potrzebne są zaś inwestycje i to prywatne. – Właśnie GUS podał dane o tempie wzrostu PKB w I kwartale. Jest wysokie: 4,6 proc. Nie znamy jednak jego struktury – przypomniał ekonomista. – Dotąd inwestycje były na niezadowalającym poziomie ok. 18 proc. PKB. To spora różnica wobec zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który mówił o dążeniu do 25 proc. PKB – ekonomista przypomniał, że Polska potrzebuje impulsów rozwojowych i technologicznych, choćby z powody coraz trudniejszej sytuacji na rynku pracy. Władza zaś skupia się na impulsach fiskalnych pobudzających konsumpcję. – Przyszłość gospodarki powiązana jest z tym, jak się będą zachowywały przedsiębiorstwa. A ich płynność pogarsza się już teraz, a za kilka miesięcy zacznie obowiązywać mechanizm podzielonej płatności – przypomniał prof. Czekaj. Dodatkowo zagrożeniem dla głębokości przyszłego spowolnienia jest to, że NBP nie uwzględnia możliwego wpływu impulsów fiskalnych na wzrost inflacji. – Prezes Adam Glapiński zapowiada, że stopy procentowe mogą się nie zmienić do końca kadencji tej Rady Polityki Pieniężnej – zauważył ekonomista. – Nie ma ośrodka władzy gospodarczej.