Od początku roku indeks MSCI World All Country stracił 11 proc. To najgorszy wynik od kryzysowego 2008 r.
Zachowanie indeksu obrazuje globalne nastroje. Skupia on bowiem 46 największych światowych giełd, po 23 z krajów dojrzałych oraz rozwijających się. Od ubiegłorocznego, majowego szczytu indeks spadł o 20 proc., a więc z definicji należy mówić nie o „korekcie spadkowej", ale o rozpoczęciu bessy.
Tracą niemal wszyscy
Druzgocące statystyki publikuje także agencja Bloomberg. Okazuje się, że zaledwie 14 z 93 globalnych indeksów monitorowanych przez agencję jest w tym roku na plusie. Przy czym większość z nich to tzw. rynki peryferyjne.
Trzymając się wspomnianej „reguły 20 proc.", od dawna można mówić o rynku niedźwiedzia w Chinach. Główne indeksy giełd w Szanghaju, Shenzhen i Hongkongu lecą na łeb na szyję. W tym tygodniu wszystkie trzy parkiety są zamknięte z powodu celebracji chińskiego Nowego Roku.
Oznaki paniki widać na giełdzie w Japonii. Licząc od zeszłorocznych szczytów, indeks Nikkei 225 stracił już 25 proc. Styczniowa decyzja Banku Japonii o wprowadzeniu negatywnej stopy na nowe depozyty nie zdołała więc trwale poprawić nastrojów na parkiecie.