– Przedsiębiorcy smutno żartują, że słaby złoty na początku roku dał im drugie życie, uratował ich – mówi Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich. Dzięki temu zamiast głębokiej zapaści mamy w pierwszym kwartale tylko kilkuprocentowy spadek wartości eksportu liczonego w złotych. – Ale to nie nastraja eksporterów optymistycznie. Mają zbyt dużo problemów z malejącym popytem, głównie w UE, i z wahaniami kursów – dodaje Ambrozik.
W ciągu pierwszych trzech miesięcy polski eksport w złotych wyniósł ponad 99,3 mld zł i zmniejszył się w ciągu roku o 3,3 proc. Spadki liczone w euro i w dolarach były poważniejsze: o 20,3 proc. i o 27,5 proc. Spadek zamówień z Europy Zachodniej był tak dotkliwy, że wiele firm postanowiło poszukać dla siebie nowych nisz rynkowych oraz rozwijać sprzedaż w kolejnych krajach. – Kryzys to czas, kiedy wszyscy starają się szukać oszczędności, tną koszty, wybierają tańszych kontrahentów – podkreśla prof. Leszek Pawłowicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Z informacji zebranych przez "Rz" wynika, że słaby złoty, zwiększając konkurencyjność naszych towarów, pomógł firmom w wielu branżach, m.in. spożywczej, samochodowej, meblarskiej czy nawet zbrojeniowej.
– Eksport pszenicy z Polski zaczął się na masową skalę od stycznia, kiedy osłabił się złoty, wcześniej nasze ceny nie były atrakcyjne za granicą – mówi Mirosław Marciniak z firmy doradczej Infograin. W pierwszym kwartale wysłaliśmy za granicę ponad 0,5 mln ton pszenicy, dziesięć razy więcej niż rok wcześniej. – Nie pamiętam, by kiedykolwiek Polska wyeksportowała aż tak dużo zboża – dodaje Marciniak.
Osłabienie złotego uratowało producentów zbóż przed kryzysem nadprodukcji. Podobnie jak producentów jabłek, którzy w pierwszych miesiącach tego roku podwoili sprzedaż za granicę i w tym roku pobiją rekord eksportu. W związku z kryzysem szalejącym w Europie Zachodniej ponad 80 proc. eksportu owoców skierowano na Wschód.