Niespełna 55,6 mld zł posiadał Fundusz Rezerwy Demograficznej na początku 2023 r.: tak wynika z planu finansowego na ten rok. 45 mld zł to ulokowane pieniądze, a ok. 11,5 mld zł to należności. Pod koniec roku w FRD ma być prawie 62 mld zł, ale kwota należności się nie zmieni. To pieniądze, jakie rząd pożyczył trzy lata temu na wypłatę dodatkowej emerytury.
Poziom aktywów FRD jest niewspółmiernie niski w stosunku do potrzeb emerytalnych. Rząd zaplanował, że w tym roku na emerytury wydanych zostanie 251 mld zł. Ekonomiści zwracają uwagę, że politycy częściej jednak wykorzystują FRD jako rezerwę na potrzeby bieżącej polityki finansowej niż jako zabezpieczenie na przyszłość.
– Szwedzi, gdy przeprowadzali wiele lat temu reformę emerytalną, mieli odłożoną rezerwę w wysokości pięcioletnich potrzeb emerytalnych – przypomina prof. Marek Góra z SGH, współautor reformy emerytalnej z 1999 r. Przypomina on, że zmiany demograficzne w Polsce są stałym trendem: coraz liczniejsze są pokolenia ludzi starszych, którzy otrzymują emerytury, a coraz mniej liczne pracujących – czyli tych, którzy płacą składki. – FRD jako rezerwa był tak pomyślany, by wspomagać wypłatę świadczeń w różnych sytuacjach zmiany tego trendu.
Przyszłość przegrywa z teraźniejszością
Fundusz stworzono w 2002 r. jako rezerwę dla funduszu emerytalnego w FUS na wypadek poważnych zmian demograficznych. Był częścią reformy emerytalnej z 1999 r., ale realnie powstał trzy lata później – i niemal natychmiast jego funkcjonowanie zaczęło odbiegać od wymyślonej koncepcji rezerwy demograficznej.