Tempo wzrostu gospodarczego w pierwszych trzech miesiącach roku okazało się rozczarowujące. PKB zwiększył się tylko o 3 proc. w porównaniu z I kw. 2015 r. To najsłabszy wynik od dwóch lat. W końcu ub.r. wzrost wyniósł 4,3 proc.
– Jeszcze gorzej wyglądają dane skorygowane o czynniki sezonowe – zauważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. W takim ujęciu PKB w I kw. zwiększył się tylko o 2,5 proc. rok do roku, a w porównaniu z poprzednim kwartałem nawet zmalał o 0,1 proc. – Jeszcze jeden taki kwartał, co wcale nie jest nieprawdopodobne, i będziemy mieć techniczną recesję w Polsce [przynajmniej dwa kwartały spadku pod rząd – red.] – dodaje ekonomista.
Słabnąca gospodarka odbija się negatywnym piętnem na wpływach podatkowych do budżetu państwa. Im większa różnica między oczekiwaną przez resort finansów dynamika PKB a rzeczywistym wynikiem, tym gorzej. Minister finansów założył w budżecie, że w całym roku gospodarka rozpędzi się do 3,8 proc., a inflacja wyniesie 1,7 proc. (na razie mamy deflację na poziomie 1 proc.).
Budżet już zaczyna cierpieć z powodu osłabienia. O ile dochody z PIT mają się bardzo dobrze, bo i rynek pracy rośnie, o tyle w CIT i VAT dostrzec można niepokojące sygnały. Po trzech miesiącach dochody z CIT są tylko o 0,4 proc. większe niż rok wcześniej. Z kolei dochody z VAT po znakomitym styczniu, gdy wpływy były o 18 proc. wyższe, w lutym i marcu się załamały (spadek odpowiednio o 10 i 4 proc. rok do roku).
– Wydaje się, że najważniejszą przyczyną spowolnienia w I kw. było spadek dynamiki inwestycji – zauważa Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Głównie inwestycji publicznych, bo nie ma przygotowanych projektów do realizacji w nowych rozdaniu funduszy UE. A to w połączeniu z tanim złotym przekłada się na słabnący import, który oprócz konsumpcji jest głównym źródłem VAT. Do tego trzeba dodać utrzymującą się deflację, która także pomniejsza wpływy z tego podatku.