Gdyńskie Złote Lwy, cztery inne statuetki – za scenariusz, główną rolę męską, scenografię, charakteryzację. Owacje na stojąco po seansach i po ogłoszeniu festiwalowego werdyktu. Do tego nagrody od dziennikarzy i publiczności.
W czym tkwi tajemnica tak niebywałego sukcesu? To oczywiście dobry film. Ale jest coś jeszcze. Polskie kino przyzwyczaiło nas do bohaterów przegranych. Potrafimy pięknie opowiadać o klęskach, historia nauczyła nas rozumieć, co oznacza sformułowanie „gloria victis" („chwała zwyciężonym"). Twórcy „Bogów" – scenarzysta Krzysztof Rak i reżyser Łukasz Palkowski – stworzyli bohatera wygranego. Człowieka, który marzy, stawia sobie ambitne cele i osiąga je. Nawet jeśli po drodze upada, to potem się podnosi. W naszej sztuce filmowej to nowa jakość.
Zmaganie człowieka ?z Bogiem
4 stycznia 1969 roku, dwa lata po operacji dokonanej przez Christiaana Barnarda, Jan Moll przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację serca. Chory zmarł jednak na stole operacyjnym, a nagłówki gazet krzyczały: „Moll uśmierca pacjenta".
– Polak Polakowi nawet porażki zazdrości – skomentował gorzko w telewizji profesor Moll. W filmie znalazła się ta scena.
Po nieudanym eksperymencie nikt długo nie odważył się podjąć w Polsce następnych prób. Dopiero 16 lat później kardiochirurg Zbigniew Religa zaczął przeszczepiać pacjentom serca w stworzonej przez siebie klinice w Zabrzu.