Odważny i wrażliwy reżyser - Marek Sadowski o Konwickim

Tadeusz Konwicki swą przygodę z kinem rozpoczął jako krytyk filmowy na łamach „Odrodzenia”, by z czasem – jako kierownik literacki Zespołu Filmowego „Kadr” (1956-1968) – stać się jednym z ojców tzw. Polskiej Szkoły Filmowej, inicjując wiele ważnych projektów ekranowych.

Aktualizacja: 08.01.2015 17:21 Publikacja: 08.01.2015 08:32

Kadr z filmu "Ostatni dzień lata. Irena Laskowska i Jan Machulski. 1958 rok.

Kadr z filmu "Ostatni dzień lata. Irena Laskowska i Jan Machulski. 1958 rok.

Foto: materiały prasowe

Doświadczony scenarzysta m.in. wybitnych filmów Jerzego Kawalerowicza („Matka Joanna od Aniołów", „Faraon", „Austeria") po raz pierwszy sam stanął za kamerą realizując „Ostatni dzień lata" (1958), którym zaskoczył zdezorientowaną krytykę i widzów indywidualnym językiem, odważnie przełamującym utrwalone schematy. Historię spotkania kobiety i mężczyzny na wyludnionej plaży, ich emocjonalnej i erotycznej gry przedstawił poprzez poezję nastrojów, zdawkowych gestów, dyskretnych symbolicznych znaków. Powstał film - urzekający do dziś swym ascetycznym pięknem - o próbie przełamania samotności, o tęsknocie do miłości i szczęścia, w świecie obciążonym pamięcią wojny. Jego walory dostrzegło jury festiwalu filmów dokumentalnych i krótkometrażowych w Wenecji przyznając Grand Prix.

Czytaj także: Zmarł Tadeusz Konwicki

Czytaj także: Śmierć Konwickiego

Począwszy od debiutu filmowa twórczość Konwickiego naznaczona była oryginalnością i ambicją wyrażania własnych prawd i głęboko osobistych niepokojów. „Piszę książki i realizuję filmy o sobie – opowiadał w 1960 r. Konradowi Eberhardtowi w wywiadzie dla tygodnika „Film" – Opisuję siebie w trybie warunkowym, w czasie zaprzeszłym niedokonanym albo przyszłym. Stwarzam sytuacje, w których tak lub inaczej się zachowałem, mógłbym się zachować, a także wyrażam żal, że się nie zachowałem, lub, że częściowo się zachowałem. Opisuję z jakąś, jak sądzę, odpowiedzialnością to co dobrze znam." I pozostał w tym do końca filmowej drogi konsekwentny.

Czytaj także: Pisarz, który był punktem odniesienia

Już w drugim filmie – „Zaduszkach" (1961) powrócił do czasu wojny, do doświadczeń swego pokolenia. Wykorzystując motywy własnej powieści „Władza" przedstawił historię dwojga ludzi, którym tragiczne przeżycia wojenne odebrały wiarę w szczęście, rodząc lęk przed uczuciem. Obsesja pamięci wojny z bolesną ironią przemówiła w „Salcie" (1965). Jego bohater, przeciętny Polak, Kowalski-Malinowski (Zbigniew Cybulski) to niewolnik przeszłości próbujący uciec od banału codzienności do krainy wojennych wspomnień, gdzie jego życie miało smak i sens. Film odebrano zarówno jako gorzką satyrę na romantyczno-martyrologiczne tradycje polskiej kultury, jako polemikę z Polską Szkołą Filmową, ale także jako sugestywny wyraz wahań i niepewności artysty dotyczących możliwości i pułapek sztuki.

Niezwykle charakterystycznym dla filmowego stylu Konwickiego jest „Jak daleko stąd, jak blisko" (1972), przypominający jego sławną powieść „Sennik polski", w której przeszłość ujawnia się nieustannie w snach-wspomnieniach. Czas przeszły i teraźniejszy nakładają się w tym filmie na siebie i współistnieją obok siebie, podobnie jak w świadomości bohatera. Podstawą jego życiowego i pokoleniowego bilansu są obrazy z partyzantki, z pochodu pierwszomajowego, ale także refleksy emigracji pomarcowej 1968 r.

Prekursor rodzimego kina autorskiego dwukrotnie podjął się literackich adaptacji: zekranizował „Dolinę Issy" Czesława Miłosza i „Dziady" Adama Mickiewicza pod tytułem „Lawa". Wybór tych akurat utworów nie mógł być przypadkowy. I to nie tylko wspólnota litewskich korzeni o tym zdecydowała. „Dolina Issy" (1982) według Konwickiego to subtelnie wyidealizowany, pełen nostalgii portret marzenia o utraconym czasie niewinności i umarłym przedwcześnie świecie dzieciństwa. Ale także hołd złożony jednemu artyście przez drugiego. Złożony w pokorze i podziwie, ale z zaznaczeniem własnej odrębności i duchowej suwerenności.

„Lawa. Opowieść o „Dziadach" Adama Mickiewicza" (1989) – ostatni film na reżyserskiej drodze Konwickiego – dalekie jest od szkolnych interpretacji polonistów starej daty: podziałów na dramat narodowy, dramat romantycznego kochanka, czy ludową obrzędowość. W „Lawie" wszystko jest spójne, choć oparte na kontrastach. Symbole narodowe i romantyczne staja się jednością. To poetycki skrót tragicznych dziejów narodu, cierpień, które przeżywał także później, już za naszej pamięci.

Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!