Doświadczony scenarzysta m.in. wybitnych filmów Jerzego Kawalerowicza („Matka Joanna od Aniołów", „Faraon", „Austeria") po raz pierwszy sam stanął za kamerą realizując „Ostatni dzień lata" (1958), którym zaskoczył zdezorientowaną krytykę i widzów indywidualnym językiem, odważnie przełamującym utrwalone schematy. Historię spotkania kobiety i mężczyzny na wyludnionej plaży, ich emocjonalnej i erotycznej gry przedstawił poprzez poezję nastrojów, zdawkowych gestów, dyskretnych symbolicznych znaków. Powstał film - urzekający do dziś swym ascetycznym pięknem - o próbie przełamania samotności, o tęsknocie do miłości i szczęścia, w świecie obciążonym pamięcią wojny. Jego walory dostrzegło jury festiwalu filmów dokumentalnych i krótkometrażowych w Wenecji przyznając Grand Prix.
Czytaj także: Zmarł Tadeusz Konwicki
Czytaj także: Śmierć Konwickiego
Począwszy od debiutu filmowa twórczość Konwickiego naznaczona była oryginalnością i ambicją wyrażania własnych prawd i głęboko osobistych niepokojów. „Piszę książki i realizuję filmy o sobie – opowiadał w 1960 r. Konradowi Eberhardtowi w wywiadzie dla tygodnika „Film" – Opisuję siebie w trybie warunkowym, w czasie zaprzeszłym niedokonanym albo przyszłym. Stwarzam sytuacje, w których tak lub inaczej się zachowałem, mógłbym się zachować, a także wyrażam żal, że się nie zachowałem, lub, że częściowo się zachowałem. Opisuję z jakąś, jak sądzę, odpowiedzialnością to co dobrze znam." I pozostał w tym do końca filmowej drogi konsekwentny.
Czytaj także: Pisarz, który był punktem odniesienia