Jak na tak prosty film nowa produkcja reżyserki i scenarzystki Nancy Meyers („To skomplikowane" oraz „Lepiej późno niż później") ma zadziwiająco utytułowaną obsadę. Główne role grają laureaci Oscara – Anne Hathaway i Robert De Niro.

Ten ostatni wciela się w aktywnego staruszka, dla którego emerytura nie jest czasem odpoczynku, lecz poszukiwania nowego celu. Owdowiały Ben Whittaker potrzebuje zajęcia, by wypełnić pustkę po żonie i wieloletniej, przynoszącej satysfakcję pracy. Bierze udział w konkursie na praktykanta firmy zajmującej się sprzedażą ubrań w internecie i wygrywa. Szefowa – Jules Ostin (Anne Hathaway) – z początku nie ma pojęcia, jak człowiek starszy o dwa pokolenia zaadaptuje się w jej młodym zespole, ale jej asystent, Cameron (Andrew Rannells), przekonuje, by dać seniorowi szansę.

Film, choć lekki i przyjemny, nie grzęźnie w schematach gatunku. Nawet wtedy, kiedy czerpie z komedii romantycznych, odwraca te wzorce o 180 stopni – tu zapracowana szefowa nie walczy o nowy związek, lecz stara się utrzymać stary. Postać Roberta De Niro rozbraja nieprzystosowaniem do czasów Facebooka, z kolei Anne Hathaway bawi jako kobieta sukcesu balansująca między pracoholizmem a kaprysami.

Pod względem żartów nawiązujących do wcześniejszych ról De Niro ta komedia przypomina poważniejsze „Upokorzenie" z Alem Pacino. Trudno się nie uśmiechnąć, kiedy kultowy aktor mówi do swojej filmowej szefowej: „Zbudowałaś coś dużego i pięknego. Ja tego nie doświadczyłem". Były „Taksówkarz" zostaje zresztą jej szoferem.

Opowieść, jeśli nawet jest bajką, to mocno osadzoną w rzeczywistości, a jej przesłanie daleko odbiega od banału. W czasach kryzysu męskości i starzejącego się społeczeństwa Robert De Niro udowadnia, że starsi panowie wciąż są potrzebni.