„Niedźwiedzie nie istnieją”. Jak zachować niezależność w Iranie

Irański reżyser Jafar Panahi, który ma zakaz pracy w swoim kraju, pokazuje nakręcony potajemnie kolejny film.

Publikacja: 01.12.2023 03:00

Nagrodzony w Wenecji film „Niedźwiedzie nie istnieją” już w kinach. Jedną z głównych ról zagrała Min

Nagrodzony w Wenecji film „Niedźwiedzie nie istnieją” już w kinach. Jedną z głównych ról zagrała Mina Kavani (na pierwszym planie)

Foto: Mat. Pras.

„Niedźwiedzie nie istnieją” to film o nim – o reżyserze, który w zniewolonym kraju, trafiając co jakiś czas do więzienia lub aresztu domowego i mając zakaz kręcenia filmów, wciąż znajduje sposób, by pracować.

Film w filmie

Jeden z najsłynniejszych dysydentów świata Jahir Panahi we wszystkich swoich filmach opowiada o reżimie i braku wolności. Ale też o sile, która tkwi w człowieku i pozwala się dyktaturze przeciwstawić.

Czytaj więcej

Geniusz kina i cudze pomysły

Miejska ulica. W kawiarni mężczyzna wciska kelnerce do rąk mały dokument. Paszport. „Masz trzy dni, żeby go wykorzystać” – rzuca. Sam jeszcze przepustki do wolności nie ma, a kobieta nie chce wyjechać bez niego.

W tym momencie słychać polecenie: „Cięcie!”. To zapis, który Panahi ogląda na ekranie komputera w pierwszych scenach „Niedźwiedzie nie istnieją”. Zdjęcia do tego filmu w filmie odbywają się na tureckiej prowincji, a reżyser przeniósł się z Teheranu do małej, irańskiej wioski przy granicy, skąd dyryguje produkcją. Czasem daje wskazówki przyjeżdżającemu do niego asystentowi, czasem korzysta z rwących się wciąż połączeń internetowych. Realizuje film o parze, która z Iranu chce uciec do Francji.

Jednocześnie w małej wiosce, w której się zadekował, toczy się życie. Włócząc się po okolicy, reżyser robi zdjęcie zakochanej parze. Ale jak się okazuje, może ono być świadectwem wiarołomności – dziewczyna przez rodzinę została przyrzeczona innemu mężczyźnie, który teraz chce od Panahiego wydobyć feralną fotografię.

Dwie historie – fikcyjna i autentyczna – toczą się równolegle. W obu miłość musi stawić czoła społecznej i politycznej opresji, a artysta usiłuje zachować niezależność.

Czytaj więcej

„Zło nie istnieje": Cena posłuszeństwa i buntu

Od początku swojej kariery Jafar Panahi był dla irańskich władz solą w oku. Jego filmy odnosiły sukcesy na zagranicznych festiwalach. Za „Biały balonik” dostał canneńską Złotą Kamerę, za „Na spalonym” berlińskiego Srebrnego Niedźwiedzia, za „Lustro” Złotego Tygrysa w Locarno, za „Krąg” – weneckiego Złotego Lwa. Ale ten rozgłos tylko władze rozsierdzał.

Puste krzesło w jury

Pokazywał opuszczone dzieci, biedę, upokarzane kobiety desperacko próbujące zmierzyć się z nierównością. W 2010 roku za „szerzenie antyrządowej propagandy” sąd skazał Panahiego na sześć lat więzienia i zakaz pracy w zawodzie przez 20 lat.

Gdy wyrok mu złagodzono, zamieniając więzienie na areszt domowy, natychmiast zaczął pracować. W 2011 roku do Cannes trafił intymny dziennik Panahiego „To nie jest film”. Potem w Berlinie została pokazana „Zasłona”, wywieziona z Iranu na pendrivie, podobno w ciastku. Bohaterem jest tu sam reżyser i jego scenarzysta odcinający się od świata, by chronić ukochanego czworonoga, gdy reżim nakazuje wybić wszystkie psy.

Panahi wykorzystywał każdą odwilż. W 2015 roku do Cannes trafił film „Taxi”: reżyser jeździł po Teheranie żółtą taksówką, wysłuchując opowieści rodaków. „Niedźwiedzie nie istnieją” to kolejna opowieść o świecie, któremu zabrano wolność.

Panahiego wspiera międzynarodowe środowisko filmowe. Wielokrotnie w czasie festiwali był nagradzany czy zapraszany do jury. Gdy nie mógł przyjechać, na scenie stawiano puste krzesło. Żeby nie zapomnieć o nim i o jego rodakach – Mohammadzie Rasoulofie czy Bahmanie Ghobadim. O artystach zmuszonych do opuszczenia własnego kraju jak rodzina Makmalbahów, Marjane Satrapi, Shirin Neshat. O wszystkich, którzy w zniewolonych państwach płacą wysoką cenę za ujawnianie swoich politycznych poglądów czy sprzeciwianie się terrorowi.

W czasie kręcenia „Niedźwiedzi…” doszło zresztą do znamiennej sytuacji. Po dwóch stronach granicy nad filmem pracowała dwójka ludzi o odmiennej sytuacji życiowej. Panahi nie mógł wyjechać z Iranu. Mina Kavani, aktorka, która grała Zarę, nie mogła do Iranu wjechać. Ma zakaz od czasu, gdy wyemigrowała na stałe do Francji. To ona promowała potem film na świecie.

„Co z niedźwiedziami?” – pyta Panahi, gdy idzie na spotkanie, na którym ma odpowiedzieć na pytania o feralne zdjęcie. „To bzdury wymyślone, żeby nas przestraszyć” – odpowiada jego współtowarzysz i dodaje: „Nasze lęki dodają innym siły. Niedźwiedzi nie ma”.

„Niedźwiedzie nie istnieją” to film o nim – o reżyserze, który w zniewolonym kraju, trafiając co jakiś czas do więzienia lub aresztu domowego i mając zakaz kręcenia filmów, wciąż znajduje sposób, by pracować.

Film w filmie

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Złoty Lew dla „W pokoju obok” Pedro Almodóvara. Tragedia nagrodzonej za rolę kobiecą Nicole Kidman
Film
Michael Keaton wraca do prawdziwego nazwiska. Jak nazywa się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe: Tim Burton i Yorgos Lanthimos – dwaj mocarze dzisiejszego kina
Film
Wenecja 2024: Zbrodnie dyktatury i resentymenty
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Film
„Joker: Szaleństwo we dwoje”. Todd Phillips porusza ryzykowne tony
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki