Według tradycji „włoska rodzina” powinna być wielopokoleniowa, pełna ciotek i wujów, z mężczyzną, który jest niemal królem, kobietą prowadzącą dom i gromadą rozkrzyczanych dzieci, którym oczywiście wszystko wolno, bo „bambini” to świętość. Emanuele Crialese pokazuje zupełnie inne oblicze. Nie ukrywa, że to jego, nieco podkoloryzowana, autobiografia.
– Robiłem filmy, mając nadzieję, że kiedyś opowiem tę historię – przyznaje zbliżający się do sześćdziesiątki reżyser.
Clara (Penélope Cruz) jest przedstawiona jako młoda i piękna kobieta, matka trojga dzieci, szczęśliwa, gdy tańczy z nimi w kuchni szalony taniec. A może to nie szczęście, tylko próba zapomnienia o codzienności, która boli coraz bardziej? Jej mąż wraca do domu coraz później, żonę traktuje jak własność, o którą już nie trzeba zabiegać. Traci cierpliwość, gdy cokolwiek jest nie po jego myśli. Krzyczy, wreszcie bije. Dzieci na wszystko patrzą i przeżywają. Gdy dochodzi do rękoczynów, rzucają się na ojca. Najbardziej świadoma tragedii – zakłamania i panującej w domu przemocy – jest najstarsza, 12-letnia Adri.
Czytaj więcej
Scorsese, Loach, Anderson, Almodovar, Ceylan, Bellocchio, Moretti, Wenders, Haynes, Anderson i wielu innych. Niestety, nie ma wśród autorów programu oficjalnego nazwisk z Polski
Między nią i matką panuje ciche porozumienie. Adri też ma swoje problemy. W pierwszych scenach filmu patrzy w niebo, błagając „Przyślij mi znak”, potem powie do rodziców, że źle ją stworzyli. Adriana ma ciało dziewczynki, ale przecież czuje się chłopcem. Nosi krótkie włosy, podoba jej się młoda Cyganka, która mieszka w obozie za dzikimi łąkami, na rozkopanym pod budowę placu.