Reklama
Rozwiń

Oscary 2023: Wielki triumf 35-latków

Film „Wszystko wszędzie naraz” Daniela „Dana” Kwana i Daniela Scheinerta zdobył 7 Oscarów.

Publikacja: 13.03.2023 10:49

Oscary 2023: Wielki triumf 35-latków

Foto: AFP

Tytuł „Wszystko wszędzie naraz” okazał się proroczy. Jego twórcy zdobyli wcześniej niemal wszystkie nagrody zawodowych gildii i królowali w rankingach krytyków typujących Oscarowych faworytów. Z ich 11 nominacji aż siedem zamieniło się w statuetki. Na dodatek w najważniejszych kategoriach, w tym dla najlepszego filmu roku.

Co tak bardzo Akademików zachwyciło? Bohaterka filmu, Evelyn, jest przeciętną kobietą w średnim wieku, prowadzącą podupadającą, wiecznie zadłużoną pralnię. Próbuje dać sobie radę z wybrykami podrastającej córki, która najchętniej opuściłaby już dom i zamieszkała z partnerką, sprostać oczekiwaniom ojca, ułożyć życie z mężem, by ratować rozpadające się małżeństwo, bo przecież mężczyzna ma już przygotowane papiery rozwodowe. Jednak Daniel „Dan” Kwan i Daniel Scheinert nie proponują widzom dramatu rodzinnego ani społecznej „czarnuchy” z życia emigrantów. Bo, jak w komiksach, okazuje się, że tylko Evelyn może uratować świat pokonując złowrogą Jobu Tupaki, która egzystuje w innej rzeczywistości. Żeby tego dokonać Evelyn dostaje dostęp do równoległych światów. W każdym z nich jest kimś innym, kim mogłaby może być, gdyby życie potoczyło się inaczej. Piosenkarką, aktorką, specjalistką od kung-fu, wielką naukowczynią. Nawet kamieniem. Tylko czy w tych innych wersjach siebie Evelyn jest w stanie uniknąć błędów, jakie towarzyszą jej „zwykłemu” życiu, czy inaczej, lepiej mogą się ułożyć jej sprawy rodzinne?

Czytaj więcej

Oscary 2023: Triumf filmu „Wszystko wszędzie naraz”. "IO" bez statuetki

„Wszystko wszędzie naraz” jest gejzerem, w którym zmieściły się: dramat, komedia, science-fiction, a nawet azjatyckie kino kopane. To szalony fajerwerk wyobraźni, a jednocześnie opowieść o drodze człowieka. Ta mieszanka chwilami wzrusza, chwilami rozśmiesza, chwilami straszy, chwilami zmusza do refleksji. I tak, wiem: to brzmi dobrze. Ale jednocześnie przyznaję, że nie umiem się w tą plątaninę wciągnąć. Ma ona być przenośnią współczesnego świata, ale odnoszę wrażenie, że reżyserzy nad tym materiałem nie zapanowali do końca i sami pogubili się w jego niezliczonych wątkach. Po pierwsze, wielu widzom trudno przez ten natłok przebrnąć. Po drugie, chwilami sprawia to wrażenie filmowej hochsztaplerki.

A już zupełnie nie rozumiem tak wielkiej dominacji tego filmu w tegorocznych nagrodach Akademii. „Wszystko wszędzie naraz” Bprzyniosło Oscary odtwórcom ról drugoplanowych Ke Hui Quanowi, grającemu męża głównej bohaterki i filmowej księgowej Jamie Lee Curtis, dla której była to nie tylko pierwsza statuetka, ale też – w co trudno uwierzyć – również pierwsza nominacja.

Od początku mówiło się, że w tym roku o Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową będą rywalizować przede wszystkim Michelle Yeoh z „Wszystko wszędzie naraz” i Cate Blanchett. Australijka w „Tar” Todda Fieldsa brawurowo zagrała światowej klasy dyrygentkę, która do swojej kariery idzie po trupach, nie patrząc kogo po drodze rani i krzywdzi. Wielka, trudna kreacja.

Chyba z „z rozpędu” Akademicy przyznali też Kwanowi i Scheinertowi Oscara za reżyserię. „The Daniels” - jak ich wszyscy nazywają – są ciekawymi artystami. Mają obaj po 35 lat. Spotkali się na studiach filmowych w Bostonie. Zaczynali jako twórcy teledysków m.in. DJ Snake’a i Lil Lion, Foster the People czy The Shins. W 2018 roku założyli razem firmę We Direct Music Videos (W.D.M.V.) Pracują zawsze razem, swoją pierwszą fabułę „Swiss Army Man” pokazali w 2016 roku. Na festiwalu Sundance dostali wówczas nagrodę za reżyserię. O „Wszystko wszędzie naraz” zaczęli podobno myśleć już pięć lat temu. Ale czy naprawdę im się ten Oscar należał? Przecież wśród nominowanych był też Todd Fields, który w znakomitej formie wrócił na plan po kilkunastu latach przerwy czy choćby mistrz Steven Spielberg perfekcyjnie rozliczający się z własnym dzieciństwem, miłością do kina, rodziną i światem drugiej połowy XX wieku. Nie mówiąc o Martinie McDonaghu, twórcy „Duchów Inisherin”.

Chyba również z rozpędu głosujący postawili krzyżyki dla Kwana i Schreibera dając im Oscara za scenariusz oryginalny. Ten poplątaniec nie ma w sobie żadnej dyscypliny. W przeciwieństwie do genialnego tekstu Martina McDonagha. „Duchy Inisherin” są majstersztykiem, genialnie stopniują napięcie, dają wspaniałym aktorom – Colinowi Farrellowi i Brendanowi Gleesonowi szansę na stworzenie wielkich kreacji.

Mam wrażenie, że ów deszcz Oscarów dla „Wszystko wszędzie naraz” oznacza przede wszystkim jedno: kino szuka nowych twarzy, nowych sposobów przyciągnięcia młodych widzow, świeżości. Czas pokaże, czy głosując na The Daniels dobrze zainwestowali.

Film
„Kompletnie nieznany”: czy Timothée Chalamet wypromuje Boba Dylana wśród najmłodszych?
Film
„Akademia pana Kleksa 2”. Filip Golarz wkracza do akcji
Film
„Śleboda", czyli brzydkie słowo na „k”. Filmy i książki o kolaboracji na Podhalu
Film
Rekomendacje filmowe: Dla dzieci małych i dużych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Film
Niedźwiedź Wojtek z armii Andersa, który zdobywał Monte Cassino, walczy teraz o Oscara
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku