„Czy wyście zwariowali?” – zawołał zwycięzca berlińskiego festiwalu, gdy wszedł na scenę odebrać Złotego Niedźwiedzia, po czym szybko dodał: „To oczywiście pytanie nie na miejscu”. Nie na miejscu, bo bohaterami jego filmu są ludzie niepełnosprawni umysłowo, którzy spędzają czas w dziennym ośrodku opieki na dryfującym w Paryżu, przy brzegu Sekwany statku. Nicolas Philibert obserwuje opiekunów, psychiatrów, ale przede wszystkim pacjentów. Chce im przywrócić człowieczeństwo, z którego zbyt często obdziera ich świat wokół. To szlachetny film, choć nie widzę w nim szczególnej wirtuozerii ani ciekawego pomysłu.
Międzynarodowe jury obradujące pod przewodnictwem Kristen Stewart dostrzegło również najmocniej reprezentowany nurt konkursu – opowieści o rodzinie, o jej rozpadzie, czasem o niełatwych próbach jej scalenia. Srebrny Niedźwiedź – nagroda główna jury przypadła filmowi „Bad Living” Portugalczyka Joᾶo Canijo. To historia wielkiej rodziny prowadzącej hotel. I dziewczynki, która po jego śmierci ojca, z którym mieszkała, przyjechała do tego hotelu do babki, która chce jej dać dom. I matki, która nie potrafi być matką. Może dlatego, że sama nigdy nie zaznała czułego uczucia ze strony swojej rodzicielki, że nosi w sobie ten brak miłości i ciepła?
Czytaj więcej
Podczas European Film Market w Berlinie sprzedawcy i agenci pod wpływem finansistów zaczęli łamać sankcje.
Nagrodę za reżyserię odebrał Philippe Garrel za „Pług” - kolejną opowieść o rodzinie - tym arzem lalkarzy, szukających dla siebie nowej drogi po śmierci ojca, który zawsze stał na czele ich kukiełkowego teatru.
Główną nagrodę jury (drugą po Złotym Niedźwiedziu”) dostał z kolei Christian Petzold za ciekawy film „W ogniu” - historię dwóch młodych chłopaków, którzy chronią się w domu w lesie, gdzie w spokoju chcą pracować – jeden z nich kończy pisać swoją kolejną książkę, drugi szykuje portfolio złożone ze zdjęć, które chce złożyć w uczelni artystycznej. Jednak muszą stawić czoła pożarowi lasu, a przede wszystkim własnym wyobrażeniom o świecie i ludziach.