Gdy się poznali na początku lat 50. ubiegłego wieku, byli dwudziestolatkami. Do redakcji „Cahiers du Cinema”, w której pracowali jako dziennikarze, przywiodła ich miłość do kina i wiara, że mogą je zmienić. I zmieniali, bo ich zaangażowane teksty przysparzały periodykowi czytelników. Krytykowali kręcenie w studiu, skorumpowany i akademicki, ich zdaniem, festiwal w Cannes.
Pochodzili z różnych domów. Francois Truffaut mawiał, że uratowała go miłość do X Muzy. Założył DKF mając 16 lat i rozpaczliwie pragnąc lepszego życia niż to, które mu zaoferował dom rodzinny. Jean-Luc Godard wychował się w Szwajcarii w bogatej protestanckiej rodzinie, jego ojciec był lekarzem. Francois i Jean-Luc wierzyli, że prawdziwe życie to to, które widać na ekranie. Dla obu idolami byli Alfred Hitchcock i Jean Renoir, Robert Rossellini, a potem Ingmar Bergman. Jak na twórców filmowych zaczęli nietypowo – przez kilka lat analizowali cudze filmy.
– Co innego cenili w sztuce kina, a ich filmy także się różniły – przypomina Antoine de Baecque, biograf oby reżyserów.
Pierwszy nakręcił swoje debiutanckie „400 batów” Truffaut. I odniósł sukces, którego namacalnym dowodem stała się Złota Palma w Cannes. Był 1959 rok, a on miał 26 lat. Jak wyjaśniał, pokazywał w nim siebie jako czternastolatka, którego nikt nie kochał. Powstanie Nowej Fali, czyli Nouvelle Vague, stało się faktem.
Młodzi entuzjaści nowego kina, filmowali na ulicy, posługiwali się lekkim sprzętem, pokazywali nieznanych młodych aktorów, opowiadających często historie bardzo prywatne.