Zaczyna się od sceny koncertu dwójki heavymetalowych artystów, perkusisty Rubena i jego dziewczyny Lou. Po występie on czuje, że jego słuch szwankuje. Diagnoza lekarska jest bezlitosna: ponad 80-proc. utrata słuchu i będzie się pogłębiać.
Ratunkiem mogą być implanty, ale bardzo dużo kosztują. Znacznie więcej, niż ma żyjący z dnia na dzień muzyk. A poza tym Ruben był narkomanem, jest czysty od czterech lat i Lou boi się, że w stresie koszmar wróci. Zawozi więc go do ośrodka prowadzonego przez człowieka, który stracił słuch i dziś pomaga głuchoniemym nauczyć się żyć z niepełnosprawnością. Jednak Ruben ma jeden cel: chce wrócić do Lou i grać.
Świat ludzi głuchoniemych intryguje artystów. Powstało o nim sporo filmów, niektóre zapisały się w historii kina. Od „Cudotwórczyni" (1962) początkującego wówczas Arthura Penna, przez słynne „Dzieci gorszego Boga" Randy Haines, aż do „Pana Zemsty" Parka Chan-wooka, gdzie głuchoniemy bohater usiłował zdobyć pieniądze na leczenie chorej siostry. Specjalne miejsce zajmuje „Kraina głuchych" Walerego Todorowskiego zaliczana do nurtu rosyjskiej „czarnuchy", gdzie głuchota głównego bohatera, ale też członków przestępczego gangu, była wpisana w brud codzienności.
Bohaterowie tamtych filmów walczyli z niepełnosprawnością od dzieciństwa, uczyli się z nią żyć, pokonywać trudności. W „Sound of Metal" nagła utrata słuchu błyskawicznie doprowadza życie muzyka do ruiny. W ośrodku nie chce poznawać siebie i nowej dla niego rzeczywistości. Niemal jak obserwator z zewnątrz patrzy na dzieci uczące się funkcjonowania w świecie ciszy. Aż do chwili, gdy zaczyna poznawać język migowy, a dzieciaki i nauczycielkę wciąga w świat muzyki.
Film Dariusa Mardera wymyka się schematom. Ruben sprzeda wszystko, co ma, przejdzie operację. Pojedzie do Lou, ale to nie jest, wbrew pozorom, happy end. W Rubenie został ten inny świat ciszy i wewnętrznego ładu. Już inaczej odbiera hałas świata.