Po ubiegłorocznej online'owej edycji w tym roku filmowcy znów spotykają się w Gdyni. Producenci zgłosili przeszło 100 tytułów: ponad 40 fabuł, 88 filmów krótkich i pięć obrazów mikrobudżetowych. O Złote Lwy będzie walczyć 16 tytułów.
– Staram się budować szeroką reprezentację polskiego kina – mówi Tomasz Kolankiewicz, dyrektor artystyczny festiwalu.
Bez Smarzowskiego
W konkursie głównym znalazły się filmy artystyczne, jak choćby „Wszystkie nasze strachy" Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta o wiejskim rzeźbiarzu – głęboko wierzącym katoliku, a jednocześnie geju upominającym się prawa osób nieheteronormatywnych, „Przejście" Doroty Lamparskiej – opowieść o samobójczyni, której duch nie może wciąż przejść na drugą stronę i, niewidoczny dla żyjących, odwiedza bliskich, czy wreszcie ekranizacja książki Doroty Masłowskiej „Inni ludzie" Aleksandry Terpińskiej, z Jackiem Belerem, Sonią Bohosiewicz i Magdaleną Koleśnik. Widzowie obejrzą też mocne dramaty społeczne, jak „Żeby nie było śladów" Jana Matuszyńskiego o zabójstwie Grzegorza Przemyka, zakatowanego przez milicjantów w 1983 r., i odwołujący się do konwencji kryminału „Hiacynt" Piotra Domalewskiego o milicjancie prowadzącym śledztwo wpisujące się w skierowaną przeciwko homoseksualistom akcję Hiacynt w latach 80. W obu tych filmach główne role gra – równie rewelacyjnie – Tomasz Ziętek.
Wątek kryminalny jest też osią „Lokatorki" Michała Otłowskiego, historii niewyjaśnionej zbrodni towarzyszącej przejęciu kamienicy na warszawskim Mokotowie. Są wreszcie w konkursie filmy spod znaku rozrywki, jak „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" Mateusza Rakowicza z Dawidem Ogrodnikiem, grającym złodziejaszka inspirowanego postacią Zbigniewa Najmrodzkiego, czy komedia „Zupa nic" Kingi Dębskiej.