Oczywiście, to przesłanie nie uległo w komediach romantycznych zmianie. Ten gatunek kina uczy ludzi jak zaspokajać własne potrzeby materialne, bo wiąże się nierozerwalnie z kulturą konsumpcyjną. Dlatego miłosne komedie zawsze będą rozgrywać się w atrakcyjnym dla widzów otoczeniu. Tak, by mogli w perypetiach bohaterów odnaleźć lepszą wersję samych siebie.
Co zatem uległo metamorfozie? Filmowcy wreszcie zrozumieli, że romantyczne komedie nie muszą być tylko odpowiednikiem telewizyjnej reklamy na dużym ekranie. Filmy o miłości zaczęły rozwijać się fabularnie, bohaterowie nie przypominali już jednowymiarowych figur, ale ludzi z krwi i kości.
Sygnałem, że coś się w tym gatunku zmienia były „Rozmowy nocą” (2008) Macieja Żaka. Opowieść o singlach pomysłowo przekształcała bajkowy schemat, zgodnie z którym kobieta szuka kawalera, będącego ucieleśnieniem rycerza na białym koniu. Samotna Matylda z filmu Żaka nie czeka na ideał. Potrzebuje jedynie dawcy nasienia, by mieć dziecko. I tak - poprzez ogłoszenie w gazecie - poznaje Bartka... W „Rozmowach nocą” można było zobaczyć lęk bohaterów przed rodzącym się uczuciem, niepewność. Wcześniej, te emocje w polskich romansidłach się nie pojawiały.
Nowy wizerunek kobiety pokazywały „Lejdis” (2008), duetu Andrzej Saramonowicz i Tomasz Konecki. Film, który zobaczyło 2,5 miliona widzów przypominał polską wersję „Seksu w wielkim mieście”. Cztery bohaterki piły, paliły, przeklinały jak faceci i - przede wszystkim - stale rozmawiały o seksie. Oczywiście, ich wyzwolenie obyczajowe było pozorne. Ostatecznie szczytem marzeń każdej z pań było znalezienie mężczyzny, dzięki któremu odnajdą się w tradycyjnych rolach matki i żony. Mimo to - na tle zachowawczego polskiego kina - „Lejdis” zaskakiwały nowoczesnym stylem bycia, przebojowością i bezpruderyjnym językiem.
Jednak najważniejsze rodzime komedie miłosne pojawiły się dopiero teraz. Od kilku tygodni możemy oglądać na ekranach „Ile waży koń trojański” Juliusza Machulskiego, a w ostatni piątek do kin wszedł kolejny film tandemu Saramonowicz-Konecki: „Idealny facet dla mojej dziewczyny”. Oba obrazy zaskakują wykorzystaniem romantycznej konwencji.
Machulski stosuje ją jako wybieg, by opowiedzieć o zmianie mentalności, jaka nastąpiła między schyłkowym okresem PRL-u, a życiem w wolnej Polsce. Pokazuje jak różniła się codzienność końca lat 80. od trosk współczesnych Polaków. Odtwarzaniu klimatu przeszłości towarzyszy uczucie nostalgii. Jednak nie za dawnym systemem, ale za bezpowrotnie utraconą młodością, możliwościami wyboru, które ona oferuje. To wzruszające, ciepłe, osobiste kino.