Pani ma dwójkę dzieci, bliźniaki Finneasa i Honor. Kochała je pani od chwili narodzin?
Tak, i uważam się za szczęściarę. Pamiętam, jak tylko je ujrzałam, od razu je pokochałam. Ta miłość przypomina silny narkotyk. Dzięki niemu udaje się matkom przeżyć tę szaloną życiową jazdę na rollercoasterze, bo tym są przecież narodziny i wychowanie dziecka. Niestety o matkach, które wychowują dzieci bez uczucia, bez instynktu, prawie się nie mówi, a jest ich wiele. Dlatego książka Lionel Shriver (na jej podstawie powstał film – przyp. red.), która odważyła się zapytać, co się dzieje, gdy nie kochasz swojego dziecka, wywołała w Wielkiej Brytanii burzę.
Mówi się za to bardzo dużo o przemocy wśród nastolatków, strzelaninach w szkole, agresji. Czy dzieci dopiero teraz stały się złe, czy może zawsze takie były?
Nie wiem. Dziś dzieciaki rzeczywiście dużo czasu spędzają podłączone do internetu, gdzie łatwo trafić na filmy i zdjęcia przesycone agresją. Choć nie sądzę, aby akurat to miało wpływ na ich zachowanie. Wbrew pozorom one dość dobrze odróżniają prawdę od fantazji, życie od sztuki.
Bohaterowie mojego ostatniego filmu należą do uprzywilejowanej klasy średniej, większość życia upłynęła im na przyjemnościach i myślą, że wszystko mają pod pełną kontrolą, bo nie doświadczyli nigdy niczego złego. Tymczasem zaskakują ich własne dzieci. Może dlatego, że w ich życiu pojawiły się późno.
Czytaj więcej w Przekroju. Polecamy!