Spadkobiercy: George Clooney na Hawajach. Recenzja filmu

George Clooney gra w „Spadkobiercach” prawnika, który w hawajskim raju przeżywa piekło. Rola i film na Oscara

Publikacja: 17.02.2012 00:07

Matt King (George Clooney) tropi w filmie kochanka swojej umierającej żony. „Spadkobiercy” od jutra

Matt King (George Clooney) tropi w filmie kochanka swojej umierającej żony. „Spadkobiercy” od jutra w kinach

Foto: Rzeczpospolita

Hawaje to kraina miłości, cudownych pejzaży oraz wyluzowanych surferów. Słowem, piękna i harmonii. Tak przynajmniej wynika ze stereotypów o archipelagu położonym na Pacyfiku. Ale nie ze znakomitego komediodramatu Alexandra Payne'a, w którym George Clooney – po raz kolejny w karierze – przełamał wizerunek amanta. „Spadkobiercy" są nominowani do Oscarów w pięciu kategoriach – w tym za film, reżyserię i pierwszoplanową rolę męską. I zapewne na samych nominacjach się nie skończy. Zwłaszcza w przypadku Clooneya.

Obwisłe policzki

Kiedy pojawia się na ekranie, zwykle wywołuje nostalgię za dawnym kinem, w którym prym wiedli Gregory Peck czy Cary Grant. Odziedziczył po nich szarm i elegancję. Te cechy chętnie wykorzystuje w reklamach lub dużych hollywoodzkich produkcjach (m. in. trylogia o Dannym Oceanie). Ale w skromniejszych budżetowo filmach pokazuje inną, o wiele ciekawszą twarz.

W „Spadkobiercach" wcielił się w Matta Kinga, hawajskiego prawnika, potomka tubylców i amerykańskich misjonarzy, zarządzającego funduszem powierniczym swojej wielopokoleniowej rodziny. Familia Kingów zamierza sprzedać deweloperom odziedziczoną po przodkach ziemię. Matt – bez wysiłku – może zostać milionerem.

Tyle że kiedy go poznajemy, przypomina raczej ofiarę losu. Obwisłe policzki, podkrążone oczy, koszula w kwiaty wyciągnięta z szortów. Clooney w „Spadkobiercach" znakomicie wykorzystuje kontrast między swoim publicznym wizerunkiem a żałosnym położeniem Matta.

Jego żona, po wypadku na motorówce, jest w śpiączce. Lekarze zastanawiają się, kiedy odłączyć respirator. Tymczasem Matt musi się zaopiekować dwoma córkami, choć ma z nimi słaby kontakt i nie bardzo umie się odnaleźć w roli troskliwego ojca. Na dodatek dowiaduje się, że żona ukrywała przed nim romans, więc zamiast jej współczuć, dusi w sobie złość i upokorzenie. Jego sytuację najlepiej symbolizuje scena, w której Matt biegnie do znajomych, by poznać prawdę. W klapiących mokasynach Clooney jest zarazem śmieszny i przejmujący.

Wszechstronność udowodnił już wcześniej, m.in. reżyserując filmy oraz występując w komediach braci Coen i cenionych dramatach, jak „Michael Clayton" czy „Syriana". Za pierwszy otrzymał oscarową nominację. Za drugi – statuetkę. Teraz może zgarnąć kolejną. Tym bardziej że reżyser „Spadkobierców" Alexander Payne ma talent do prowadzenia aktorów. Przed laty idealnie obsadził Jacka Nicholsona w „Schmidcie" jako emeryta, któremu umiera żona, i pozwolił błysnąć Paulowi Giamattiemu w „Bezdrożach". W tych filmach to, co poukładane, rozsypuje się tak niespodziewanie, że bohaterowie fabuł Payne'a nie wiedzą, jak zareagować. W „Spadkobiercach" King jest zagubiony do tego stopnia, że z pokorą wysłuchuje porad chłopaka swojej córki – niezbyt rozgarniętego nastolatka.

Kraina przegranych

Payne z wyczuciem przygląda się międzyludzkim relacjom. Jednak największą siłą „Spadkobierców" – poza kreacją Clooneya – jest obraz Hawajów. To miejsce ludzi przegranych.

Scenariusz powstał na kanwie debiutanckiej książki Kaui Hart Hemmings, amerykańskiej pisarki urodzonej i wychowanej na Hawajach. Hemmings sporo miejsca poświęciła analizie skomplikowanej hawajskiej tożsamości. W filmie refleksja nad kulturowym dziedzictwem regionu ustąpiła miejsca kameralnemu dramatowi rodzinnemu z domieszką gorzkiego poczucia humoru.

Ta mieszanka działa. Film zarobił na świecie ponad 120 milionów dolarów. A Clooney może powiedzieć, że ten rok należy do niego. Na ekranach są jeszcze „Idy marcowe". Nie tylko je nakręcił, ale też w nich zagrał, pokazując fasadowość demokracji.

Nie ma obecnie drugiego gwiazdora, który tak inteligentnie łączyłby wizerunek ambitnego artysty z politycznym zaangażowaniem i globalną popularnością. Choćby za to należy się Clooneyowi Oscar.

Hawaje to kraina miłości, cudownych pejzaży oraz wyluzowanych surferów. Słowem, piękna i harmonii. Tak przynajmniej wynika ze stereotypów o archipelagu położonym na Pacyfiku. Ale nie ze znakomitego komediodramatu Alexandra Payne'a, w którym George Clooney – po raz kolejny w karierze – przełamał wizerunek amanta. „Spadkobiercy" są nominowani do Oscarów w pięciu kategoriach – w tym za film, reżyserię i pierwszoplanową rolę męską. I zapewne na samych nominacjach się nie skończy. Zwłaszcza w przypadku Clooneya.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!