Najszybsza żona Ameryki

Do kamer uśmiecha się zawsze. Ludzie to lubią, telewizja i reklamodawcy też. Lindsey Vonn jednoosobowo rządzi tej zimy w alpejskim Pucharze Świata. Wiele wskazuje na to, że podbije również igrzyska

Publikacja: 05.02.2010 00:11

Najszybsza żona Ameryki

Foto: ROL

Stacja NBC szykuje się na to wydarzenie od kilku miesięcy. Już w lecie nagrywała sceny z mistrzynią nart, by historia spodziewanego sukcesu miała odpowiednie tło. Lindsey usłyszała nawet: – Zrobimy z ciebie Michaela Phelpsa.

Ucieszyła się. Od małego uczono ją, że praca i poświęcenie dają rezultaty. Wychowywała się w Burnsville, na południowych przedmieściach Twin Cities w Minnesocie. Miała trzy lata i już stała na nartach w ośrodku Buck Hill. Została oddana pod opiekę Ericha Sailera, trenera, który znalazł kilka amerykańskich gwiazd, wśród nich slalomistkę Kristinę Koznick.

Nauczyła się szybko, że zgoda na trudne ćwiczenia oznacza kubek gorącej czekolady i dodatkowego pączka. Trener stwierdził talent, rodzice uznali, że z siedmioletnią córką trzeba jechać tam, gdzie szansa rozwoju jest jeszcze większa – do Vail w Kolorado.

Mała Lindsey, z domu Kildow, wygrała wkrótce we Włoszech prestiżowe zawody dziecięce Trofeo Topolino – jako pierwsza i jedyna amerykańska dziewczynka. Przestała chodzić do szkoły, to nauczyciele przychodzili do niej, gdy wracała z kolejnych wyjazdów. Miała 16 lat, gdy wystartowała w pierwszych zawodach Pucharu Świata. Pojechała na igrzyska w Salt Lake City i była szósta w kombinacji. Pod skrzydła wzięła ją firma Red Bull, która dla zdolnych sportowców miała specjalny program wsparcia.

Modelowa kariera zacięła się tylko raz, gdy trzeba było sobie poradzić z problemami w rodzinie. Wczesną karierą Lindsey kierował ojciec, były narciarz Alan Kildow. Popełniał wszystkie błędy zbyt ambitnych sportowych rodziców: za głośno krzyczał, gdy coś szło nie tak, za bardzo naciskał przed ważnymi startami, zbyt długo chciał kontrolować każdy aspekt życia córki.

Pierwsze zerwanie nastąpiło, gdy nie zgodził się na związek córki z Thomasem Vonnem, o dziewięć lat starszym narciarzem i trenerem. Ale Lindsey i tak wzięła z Vonnem ślub i dziś mówi o sobie, że jest najlepszą amerykańską żoną. Ostateczne zerwanie z ojcem nastąpiło, gdy Alan Kildow rozwiódł się z matką i wrócił do praktyki adwokackiej w Minnesocie.

– Nie chcę go widzieć na żadnych zawodach, na igrzyskach także – powiedziała Lindsey. To była przełomowa chwila w karierze. – Gdy wszystko zaczęło zależeć wyłącznie od niej, stała się mistrzynią – mówiła Picabo Street, sława amerykańskiego narciarstwa zjazdowego, niegdyś idolka, dziś największa przyjaciółka i sąsiadka z Park City.

Igrzyska w Turynie nie przyniosły jej sukcesu. Podczas treningu w San Sicario upadła, helikopter zabrał ją ze stoku, mocno się potłukła. Po nocy w szpitalu sił starczyło tylko na ósme miejsce w zjeździe, dostała za to US Olympic Spirit Award – honorową nagrodę za dzielność.

Rok później została podwójną wicemistrzynią świata, do kolejnych zwycięstw pucharowych dołożyła dwa medale mistrzostw świata w 2009 roku, już złote. Mogła ich zdobyć więcej, ale podczas fety przecięła kciuk rozbitą butelką szampana. Teraz szampana otwiera zawsze mąż.

Pomimo sukcesów po swoim Park City może chodzić spokojnie. Nawet jeśli wysiada z czarnego audi oklejonego nalepkami sponsorów, nikt nie zwraca na nią uwagi. Ameryka mało jeszcze wie o Lindsey, nie zapamiętała jej firmowego uśmiechu, długich blond włosów i ładnej twarzy.

Natomiast w ośrodkach alpejskich Szwajcarii i Austrii Vonn nie umknie fotoreporterom. Amerykańska baza kadry w Kirchbergu jest znana – także dlatego, że Lindsey trzyma tam krowę Olympię, nagrodę za zwycięski zjazd w Val d’Isere, i kozę zdobytą w podobnych okolicznościach.

Austriaccy dziennikarze piszą czasem z zawiści, że wygrywa, „bo jest ciężka”, co daje jej przewagę w konkurencjach szybkościowych. Jednemu z trenerów wyrwało się nawet, że ma nadwagę. Ona, która na siłowni i w sali gimnastycznej spędza długie godziny i jest jedną z najsprawniejszych dziewczyn, które jeżdżą zawodowo na nartach. W Niemczech mieszka zwykle w Garmisch-Partenkirchen u Marii Riesch. Historia przyjaźni z największą rywalką wydaje się kolejnym kadrem z filmu promocyjnego, ale strony zgodnie zapewniają, że nie ma tu żadnego fałszu. Coroczna Wigilia u Marii, coroczne wakacje w Meksyku z Marią, świetna znajomość niemieckiego – to fakty, nie promocja.

Plan na igrzyska jest taki, żeby podbić Amerykę złotymi medalami, najlepiej pięcioma. NBC robi swoje, zaprasza Vonn do swoich talk-show, w planach ma epizod z nią w serialu „Law & Order”. Lindsey mówi: – W roli nieboszczki albo świadka, który woła: „O, tam pobiegł!”.

Przyszła bohaterka igrzysk pojawiła się w Wimbledonie i na kortach Rolanda Garrosa, bo przyjaźni się także z Rogerem i Mirką Federerami. Będzie na okładce specjalnego wydania „Sports Illustrated” zapowiadającego igrzyska w Vancouver. Latem zmieniła narty, bo Rossignol zaproponował swoim narciarzom obniżkę płac o 50 procent, wybrała więc Heada. Teraz podnosi deski po zwycięstwie, tak by każdy mógł przeczytać napis: „I HEAD THE DREAM”. Ameryka ją pokocha.

Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego