Jak psychologia wpływa na decyzje inwestorów

Nauczmy się żyć ze świadomością, że na rynku można doświadczyć ogromnych strat - mówi Grzegorz Zalewski, ekspert w zakresie psychologii inwestowania

Aktualizacja: 25.11.2010 13:45 Publikacja: 24.11.2010 07:05

Jak psychologia wpływa na decyzje inwestorów

Foto: Bloomberg

Rz: Jak duży wpływ na inwestowanie na rynku kapitałowym ma psychologia?

Grzegorz Zalewski:

Emocje towarzyszą nam podczas podejmowania każdej decyzji, zarówno w codziennym życiu, jak i na giełdzie. Większość ludzi zaczyna przygodę z inwestowaniem w czasie hossy. Słyszymy na przykład, że kursy niektórych akcji wzrosły w ciągu ostatniego roku o 100 czy 200 proc. To działa na nasze emocje, bo myślimy wtedy – czemu trzymać pieniądze na kilkuprocentowych lokatach, skoro można, w pozornie łatwy sposób, zarobić dużo więcej?

Najczęściej pierwsze akcje kupujemy w ofercie publicznej. W debiucie zarabiamy kilkanaście procent i w tym momencie zastanawiamy się, co dalej. Jest nieźle, zarobiliśmy np. 200 zł, ale może potrzymamy jeszcze trochę i zarobimy 300 albo 400 zł? Za chwilę kurs zaczyna nieznacznie spadać, więc myślimy sobie, że może jednak lepiej je sprzedać, aby uratować chociaż te 200 zł. Każdy inwestor codziennie staje przed takimi dylematami.

A czy nie jest tak, że dużo trudniej mają ci, którym na początku udadzą się 2-3 dobre transakcje, ponieważ w tym momencie czują się nieomylni?

To prawda. O wiele lepszym doświadczeniem dla inwestorów jest sytuacja, gdy od razu na początku "dostaną lekko po głowie". Przede wszystkim dlatego, że nabiorą pokory do rynku. Poza tym, może zaczną się zastanawiać, że jednak na giełdzie nie jest tak łatwo, jak wynika choćby z doniesień medialnych albo książek poradnikowych.

 

[link=http://www.rp.pl/artykul/307546,568685-Psychologia-w-inwestycjach.html]Psychologia w inwestycjach - zobacz rozmowę z Grzegorzem Zalewskim w tv.rp.pl[/link]


Czy gra na giełdzie nie uzależnia części inwestorów?

Spekulacja na giełdzie w wyśmienity sposób potrafi wyzwolić emocje zbliżone do tych, z jakimi mamy do czynienia przy okazji gier hazardowych. A od hazardu do uzależnienia droga jest już krótka.

Jeśli początkujący inwestor zacznie grać w środku hossy, to mamy do czynienia z trzema czynnikami. Po pierwsze, pojawia się uzależnienie od tego jak łatwo się zarabia. Po drugie – przekonanie o własnej nieomylności, bo przecież tak fantastycznie trafiamy. I po trzecie – doświadczamy pozytywnych emocji. Myślę, że wielu czytelników jest w stanie przypomnieć sobie sytuację, kiedy to w myślach wydawali swoje pieniądze, które jeszcze są na rynku, na różnego rodzaju przyjemności, jak choćby kupno nowego samochodu czy mieszkania.

[wyimek]Jeśli ktoś chce sprawdzić swoją odporność na giełdzie, to powinien wziąć do ręki plik banknotów, stanąć nad toaletą i wrzucać je po kolei do środka[/wyimek]

Dokładnie taki sam mechanizm pojawia się w przypadku innych uzależnień – od alkoholu czy narkotyków. Odczuwana przyjemność jest tak ogromna, że ewentualne późniejsze konsekwencje, takie jak kac, złe samopoczucie czy pogorszenie relacji z innymi ludźmi, spychamy na drugi plan.

O ile jednak w przypadku alkoholu i narkotyków negatywne fizjologiczne skutki następują bardzo szybko, o tyle w przypadku inwestowania niekoniecznie. Straciliśmy trochę pieniędzy, jesteśmy wściekli, ale na pierwszy rzut oka niespecjalnie to widać. Spekulacja na giełdzie bardzo często jest takim usankcjonowanym hazardem, właśnie dlatego, że nie ma symptomów destrukcji bezpośredniej – zajmujemy się przecież poważnym inwestowaniem.

Czemu inwestorzy giełdowi mają tak wielki problem z przestrzeganiem jednej z podstawowych zasad, by pozwolić rosnąć zyskom, a ucinać straty?

Ponieważ to jest proste wyłącznie w teorii. W praktyce na naszych obecnych decyzjach ciąży albo doświadczenie poprzednich decyzji, albo niewiedza.

Spójrzmy na przykład inwestora, który zarobił na akcjach 30 proc. w pół roku. W momencie kiedy zysk z tych akcji spada do 20 proc., to on zwykle myśli: co jeśli będzie spadać dalej? Wobec tego sprzedaje akcje. I co się często potem dzieje? Rynek zaczyna rosnąć – o 40, 50 proc. Wtedy pojawia się mnóstwo pretensji i żalu do siebie, że jednak pozbył się tych akcji. Często kupuje je ponownie, gdy cena wróci w okolice 20-proc. zysku, ale rynek zaczyna spadać. Inwestor traci 20-30 proc., mimo to myśli sobie: poprzednim razem zbyt szybko zakończyłem inwestycję, więc teraz tego nie zrobię. I trzyma swoje akcje, nawet wtedy, gdy rynek jeszcze bardziej zniżkuje.

Jak zatem unikać takich sytuacji?

Powinniśmy precyzyjnie planować nasze transakcje. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie przewidzieć ile zarobimy, ale możemy zaplanować swoje straty. To może nie brzmi zbyt optymistycznie dla laika – wejść na rynek i założyć od razu, że ileś stracimy, ale w gruncie rzeczy to się nie różni od wielu biznesów. Zaczynając jakieś przedsięwzięcie mówimy sobie, że jesteśmy w stanie ponosić koszty do określonego momentu. Kiedy taki nastąpi, to albo kończymy ten biznes, albo zmieniamy jego model i zaczynamy całą działalność na nowych zasadach.

W przypadku inwestowania jest dokładnie tak samo. Kupujemy akcje spółki X, spekulujemy kontraktami terminowymi albo opcjami i mówimy sobie, że na tej konkretnej transakcji nie chcielibyśmy stracić więcej niż np. 5 proc. posiadanego kapitału. W momencie, gdy taka strata rzeczywiście ma miejsce, kończymy inwestycję i zaczynamy od początku cały proces decyzyjny. Niestety, w większości przypadków ludzie tego nie robią. Wchodzą na rynek i czekają aż on im coś zaoferuje albo zabierze.

Być może wiele osób jest zapatrzonych w jednego z najsłynniejszych inwestorów na świecie, Warrena Buffetta, który wyznaje zasadę, że jeśli nie jesteśmy w stanie bez paniki wytrzymać tego, że akcje w naszym portfelu zniżkują o 50 proc., to nie powinniśmy inwestować na giełdzie?

[wyimek]Przestrzegałbym przed swego rodzaju kultem Warrena Buffetta, jaki panuje w Polsce[/wyimek]

Z tym akurat się zgadzam. Trzeba nauczyć się przyjmować porażki, bo one zdarzają się bardzo często. Nieraz przytaczam nawet taką anegdotę, że jeśli ktoś chce sprawdzić swoją odporność na giełdzie, to powinien wziąć do ręki plik banknotów, stanąć nad toaletą i wrzucać je po kolei do środka. Wtedy będzie w stanie ocenić kiedy następuje ten moment, że zaczyna drżeć mu ręka.

W tym, co mówi Buffett, jest wiele racji. Trzeba nauczyć się żyć ze świadomością, że na rynku można doświadczyć nawet ogromnych strat, bo mimo dokładnego planowania swojej strategii inwestycyjnej, zdarzają się takie sytuacje, które są absolutnie nie do okiełznania.

Przestrzegałbym jednak przed swego rodzaju kultem Buffetta, jaki panuje w Polsce. Różnica między wieloma indywidualnymi, a nawet instytucjonalnymi inwestorami w naszym kraju a Buffettem jest taka, że on zarządza firmami, w które inwestuje. Buffett nie jest spekulantem rynkowym – on ma realny wpływ na to, co się dzieje w jego spółkach.

A może inwestorzy mają problem z tym, co Richard Thaler, jeden z przedstawicieli ekonomii behawioralnej, nazywa mentalnym księgowaniem? Nie pozbywają się zniżkujących akcji, gdyż w ich odczuciu strata nie jest prawdziwa, dopóki są w grze.

Bardzo często, gdy ktoś mówi mi, że ma papierowe straty, zadaję pytanie: a czy miałeś papierowe zyski? To też wynika z psychologii. Ludzie trzymają akcje, które tracą po kilkadziesiąt procent i wmawiają sobie, że nic się nie stało, bo strata jest papierowa. Ale kiedy mają w portfelu akcje, które rosną, to potrafią wydawać te pieniądze "w myślach", tak jakby one już faktycznie były zarobione.

W tym przypadku wielką przewagę posiadają rynki terminowe, ponieważ ze względu na specyficzny tryb rozliczeń, zyski i straty na rachunkach inwestorów księgowane są codziennie. Na rynku kontraktów każdego dnia broker może do nas zadzwonić z prośbą o dopłatę pieniędzy, ponieważ brakuje ich jako zabezpieczenie na rachunku. To działa dyscyplinująco i w tym przypadku nie ma miejsca na żadną papierową stratę.

Jak na decyzje inwestorów wpływa poziom ich wiedzy? Wspomniany Thaler twierdzi, że w większości osiągaliby oni lepsze wyniki, gdyby nie czytali kwartalnych sprawozdań finansowych.

Teza Thalera to oczywiście zbyt daleko idące uproszczenie, bo rynek nie jest zero-jedynkowy, ale faktycznie nadmiar wiedzy nie bywa pomocny.

[wyimek]Zamiast zastanawiać się w nieskończoność, zacznijmy działać, a później będziemy weryfikować nasze poczynania[/wyimek]

Przykładowo, chcemy kupić akcje spółki X. Przeprowadzamy analizę fundamentalną i techniczną, znamy się na biznesie, który prowadzi ta spółka, słowem jesteśmy o krok od złożenia zlecenia zakupu akcji. I w tym momencie wiele osób ma tendencję do tego, by jeszcze dalej szukać informacji na różnych forach internetowych, w raportach spółek sprzed kilku lat, itp. Ten nadmiar wiadomości zaczyna nam przeszkadzać w podjęciu konkretnej decyzji. Zamiast zastanawiać się w nieskończoność, zacznijmy działać, a później będziemy weryfikować nasze poczynania.

Dawniej, aby kupić czy sprzedać akcje, trzeba było najczęściej osobiście udać się do domu maklerskiego, dziś wystarczy do tego zaledwie kilka kliknięć myszą. Czy dostęp on-line do rachunków maklerskich zmienił model zachowania inwestorów?

Łatwiejszy dostęp do rachunków maklerskich spowodował, że znacznie zwiększyła się częstotliwość dokonywania transakcji. Kiedyś inwestorzy kupowali akcje i czekali na rozwój trendu na rynku czy też informacje, których się spodziewali. Dziś na ekranach komputerów widzą dzienne zmiany kursów, nieraz o 5-10 proc. Myślą sobie wobec tego, że nie ma sensu inwestować długoterminowo, skoro w ciągu jednego dnia można osiągnąć taki zysk. Grają coraz częściej i coraz większymi stawkami. Od takich zachowań do strat droga jest już zwykle bardzo krótka.

Na co zatem powinniśmy zwracać przede wszystkim uwagę, żeby skutecznie inwestować?

Po pierwsze musimy uświadomić sobie, że wszyscy jesteśmy emocjonalni. Przypomnijmy sobie, jakie sytuacje wywołują w nas stres w życiu codziennym i jak na nie reagujemy.

Po drugie - dotyczy to głównie początkujących inwestorów - kiedy już otworzymy rachunek i wpłacimy na niego pieniądze, to nie spieszmy się z podjęciem zbyt wielu decyzji. Dokonajmy jednej transakcji, pozwólmy jej trwać przez pewien czas, by przekonać się jak reagujemy podczas wzrostów, a jak podczas spadków.

Zadajmy też sobie pytanie, czy w momencie, gdy nasze akcje drożeją, wydajemy już nasze – wciąż jeszcze wirtualne – zyski. Jeśli tak się dzieje, to niczym nie różnimy się od całej rzeszy graczy na rynku. Powiedzmy sobie w tym momencie "stop" i poczekajmy, aż faktycznie zarobimy te pieniądze.

Z drugiej strony, jeśli tracimy na giełdzie, to też zastanówmy się jak to odbieramy. Bardzo często spotykam się z sytuacją, gdy ktoś mówi, że gra na tyle małą kwotą, że to nie będzie robiło na nim wrażenia. Jestem w stanie założyć się z większością takich inwestorów, że to nieprawda. Strata 10 czy 100 zł będzie niejednokrotnie tak samo źle odbierana przez początkującego jak strata 1000 czy 10 000 zł.

Prowadźmy własny dziennik – na zasadzie raportu z każdego dnia, również po to, by wyeliminować niepewność związaną z tym, co mamy robić. Z reguły konsekwentniej trzymamy się spisanych planów, a poza tym w ten sposób nie zapominamy o powodach, jakimi kierowaliśmy się choćby dzień wcześniej, podejmując określoną decyzję.

I na koniec rzecz najważniejsza. Mimo tych wszystkich, momentami dość przerażających, konkluzji płynących z naszej rozmowy, po prostu handlujmy. Róbmy to, by zdobyć doświadczenie. Nie o rynku, a o sobie samym. To wszystko, czym od wielu lat zajmują się psychologowie, nie dotyczy wyłącznie innych. To dotyczy każdego z nas.

 

[ramka]Grzegorz Zalewski, ekspert DM BOŚ, współzałożyciel wydawnictwa finansowego Linia, autor książki "Kontrakty terminowe i forex. Teoria i praktyka" i licznych artykułów dotyczących spekulacji i działania rynków finansowych.[/ramka]

 

 

 

Rz: Jak duży wpływ na inwestowanie na rynku kapitałowym ma psychologia?

Grzegorz Zalewski:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego