Większość eksportowych przychodów Polfy Pabianice (wynoszących ok. 60 mln zł), należącej dziś do grupy Adamedu, wypracowuje wciąż słynny biseptol – polski przebój sprzed lat, zwłaszcza na rynku rumuńskim.
Dyktator Ceausescu, dbający o przyrost naturalny, zakazywał swoim obywatelom używania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych, więc stosowali polski antybiotyk jako specyfik poronny, choć producent nie miał o tym jego zastosowaniu zielonego pojęcia. Na handlu biseptolem dorabiali się też prywatni eksporterzy, czyli turyści przywożący większe ilości tego specyfiku podczas wakacyjnych wyjazdów.
Dobrze schodziły też pralki i inne „wyroby rynkowe przemysłu ciężkiego". Ale ich sprzedaż zagranicznym klientom przynosiła 200 mln zł dewizowych – „to zaledwie 40 proc. tego, co otrzymujemy za eksport mięsa i przetworów mięsnych oraz 20 proc. wpływów z eksportu węgla" – ubolewało w 1965 r. „Życie Gospodarcze".
Bo to na czarnym złocie, jak nazwano wówczas węgiel, opierała się socjalistyczna gospodarka. Jeszcze w 1990 r. Polska dostarczała za granicę ponad 30 mln ton węgla kamiennego. Teraz sprowadza go więcej, niż sprzedają polscy eksporterzy.
Hitem lat 60. i 70. były tak zwane grające szafy, czyli automaty muzyczne do lokali gastronomicznych, wytwarzane przez Łódzkie Zakłady Radiowe Fonica. Zawierały 50 płyt odtwarzanych po wrzuceniu monety. Byliśmy jedynymi producentami tych maszyn w całym wschodnim bloku.