Zmiany demograficzne sprawią już niedługo, że firmom trudniej będzie się chwalić młodą załogą, gdyż będą ją tworzyć pokolenia dzieci, rodziców i dziadków.
O wyzwaniach i szansach związanych z zarządzaniem taką kilkupokoleniową firmą rozmawiali podczas debaty „Rzeczpospolitej": Katarzyna Kierzkowska, dyrektor ds. zasobów ludzkich w Dalkia Warszawa, Witold Moszyński, dyrektor ds. rozwoju pracowników w PKP SA, Joanna Nowakowska, zastępca dyrektora w departamencie rozwoju kapitału ludzkiego Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami(PSZK), Jacek Rozwadowski, dyrektor zarządzający Centrum Medycznego Enel-Med, Kamila Skorupińska, dyrektor pionu zarządzania ludźmi i organizacją w CEMEX Polska, i Tomasz Ślęzak, wiceprezes grupy Work Service.
Powrót dobrej tradycji
Jak podkreślał Piotr Palikowski, coraz więcej polskich firm wdraża międzypokoleniowe zarządzanie, głównie w związku z zagrożeniem luką pokoleniową. – Mamy wiele branż i zawodów, w których specjaliści i fachowcy zbliżają się do wieku emerytalnego, a nie wykształciliśmy ich następców – przypominał szef PSZK. Skłania to dziś wielu pracodawców do wprowadzania różnych mechanizmów zarządzania wiedzą, do inwestycji w mentoring i współpracę ze szkołami. Tak jest np. w energetyce.czy na kolei, gdzie PKP Cargo ruszyły w tym roku z programem szkoleń maszynistów.
– Zlikwidowano technika kolejowe, więc firmy muszą same zadbać o kształcenie pracowników – wyjaśniał Witold Moszyński, dodając, że szkolenie maszynisty trwa ok. dwóch lat. Część z nich to praktyczny trening u boku doświadczonego kolegi.
– My też sami kształcimy niektórych specjalistów, np. operatorów wypału klinkieru, czego nie uczy żadna szkoła – mówiła Kamila Skorupińska. Zaznaczała, że CEMEX, szkoląc młode kadry, już od kilku lat korzysta z praktycznej wiedzy doświadczonych (w tym emerytowanych) pracowników; są oni mentorami, trenerami wewnętrznymi albo nauczycielami w szkołach zawodowych.