Czwartkowy odczyt GUS okazał się bliski oczekiwań ekonomistów. Uczestnicy comiesięcznej ankiety „Parkietu" i "Rzeczpospolitej"przeciętnie szacowali, że wzrost sprzedaży detalicznej, mierzonej w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, przyspieszył do 5,8 proc. rok do roku z 5,2 proc. w listopadzie. Równie szybko, co w grudniu, wskaźnik ten rósł w lipcu, szybciej zaś po raz ostatni w kwietniu ub.r.
Czytaj także: Inflacja uderzy w budżety gospodarstw domowych
Przyspieszenie rocznego tempa wzrostu sprzedaży to jednak w dużej mierze efekt korzystnego układu kalendarza (grudzień 2019 r. liczył o jeden dzień roboczy więcej niż w 2018 r., a listopad o jeden dzień mniej niż rok wcześniej). Tak samo można tłumaczyć skok sprzedaży w grudniu o 14,1 proc. w stosunku do listopada (grudzień liczył o jeden dzień roboczy i dwie niedziele handlowe więcej niż listopad). Po oczyszczeniu danych z tego rodzaju czynników sezonowych, sprzedaż w grudniu zmalała o 0,8 proc. w porównaniu do listopada, gdy z kolei w takim ujęciu wzrosła o 2,4 proc. rok do roku.
W tym świetle czwartkowe dane GUS wpisują się w obraz hamującego stopniowo wzrostu wydatków konsumpcyjnych Polaków. Zwyżka sprzedaży w grudniu (wobec listopada) była wprawdzie w 2019 r. minimalnie większa niż w 2018 r., ale mniejsza niż w poprzednich kilkunastu latach.
Czytaj także: Polskę czeka w 2020 roku spowolnienie jak marzenie