Takiej inflacji jak w listopadzie w XXI w. jeszcze w Polsce nie było. Jak oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) wzrósł o 7,7 proc. rok do roku, najbardziej od grudnia 2000 r., po zwyżce o 6,8 proc. w październiku. To oznacza, że inflacja ponownie przebiła nawet skrajne prognozy ekonomistów.

Tak jak w ostatnich miesiącach inflację napędzają przede wszystkim skokowe podwyżki cen paliw i nośników energii. Te pierwsze wzrosły w listopadzie o ponad 36 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 20 lat. Nośniki energii (prąd, gaz, opał) dla gospodarstw domowych podrożały z kolei o 13,4 proc. rok do roku, najbardziej od 2009 r. Coraz szybciej drożeją też żywność i napoje bezalkoholowe. Ceny towarów z tej kategorii wzrosły w listopadzie o 6,4 proc. rok do roku, najbardziej od kwietnia 2020 r. W stosunku do października żywność podrożała o 1,3 proc. Poprzednio z tak dużą zwyżką jej cen w listopadzie mieliśmy do czynienia w 2007 r.
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W grudniu prawdopodobnie przebije 8 proc., jednak nie będzie to już taka szarża, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach. Wiele będzie zależało od cen żywności, ale też notowań ropy naftowej, które w ostatnich dniach załamały się pod wpływem obaw, że nowy wariant koronawirusa zahamuje wzrost aktywności w światowej gospodarce.
Czytaj więcej
Pomimo tarczy antyinflacyjnej i przeceny ropy naftowej, które zatrzymają inflację w okolicy 8 proc., RPP będzie musiała kontynuować cykl podwyżek stóp procentowych. Najbliższa już za tydzień.