Jak ewentualny historyczny sukces piłkarzy, czyli wygrana Polski w meczu z Niemcami, czy nawet przejście naszej drużyny do kolejnej fazy mistrzostw Euro 2016 przełoży się na gospodarkę? Na to pytanie większość ekonomistów odpowiada zgodnie, że w krótkim okresie może się spodziewać zwiększonej konsumpcji. Zarówno takiej związanej z celebrowaniem wygranej, jak i niezwiązanej bezpośrednio ze sportem, ale wynikającej ze wzrostu poczucia narodowej dumy czy optymizmu na przyszłość.
– Istotne wydarzenia, zarówno pozytywne jak i negatywne, w tym zwycięstwa i porażki sportowe, mają bardzo duży wpływ na nastroje konsumentów i bieżącą skłonność do konsumpcji – mówi prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH. Na tę okoliczność przebadano w 2014 r. angielskich kibiców. Okazuje się, że generalnie na wydatki związane z kibicowaniem drużynie podczas mundialu w Brazylii, średnio każdy z nich chciał przeznaczyć 56 funtów, gdyby jednak drużyna dotarła do finału, konsumpcyjne wydatki kibiców mogły być prawie dwa razy większe.
– Ale ten wpływ, choć duży, jest bardzo krótkotrwały. Na takie wskaźniki jak tempo wzrostu gospodarczego praktycznie więc nie ma wpływu – dodaje prof. Drozdowicz-Bieć.
Zbyt mało na trwały impuls
Choć mogą być wyjątki. Według ekonomistów ABN Amro Bank NV zwycięstwo Hiszpanii na mundialu w 2010, przyspieszyło jej tempo rozwoju gospodarczego: przed piłkarskimi mistrzostwami świata prognozowano, że kraj ten wpadnie w recesję, koniec końców 2010 r. udało się zakończyć na lekkim plusie. Przyczynić się do tego miał właśnie nagły wzrost optymizmu pogrążonych wcześniej w czarnowidztwie Hiszpanów.
W Polsce jednak trudno znaleźć zwolenników takiej teorii.– Oczywiście może się zdarzyć, że w danym kraju zwycięstwo w dużej sportowej imprezie zbiega się z poprawą wskaźników gospodarczych, trudno jednak uznać bez szczegółowych badań, że jest ono jedyną czy najważniejszą przyczyną poprawy – zauważa Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao SA. – Oczywiście można powiedzieć, że szczęśliwy konsument, to konsument więcej wydający, ale trzeba też pamiętać, że możemy wydawać tyle, ile w zasadzie mamy w portfelach. Od większego optymizmu portfele nam nie puchną.