Nowelizacja specustawy, która weszła w życie w majówkę, przewiduje nie tylko wydłużenie wsparcia o kolejne 60 dni. We wniosku o 40 zł za gościnę obywatela Ukrainy trzeba podać jego numer PESEL. Wcześniej nie było to wymagane.
– Do tej pory można było wpisać PESEL albo inny numer, który identyfikował obywatela Ukrainy. Mógł być to np. numer ukraińskiego dowodu osobistego. Ale teraz nie ma już problemów z wyrobieniem numerów PESEL. Są wyrabiane na miejscu, nawet w największych miastach, jak Kraków czy Warszawa, nie trzeba czekać tak długo, jak na początku marca – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Paweł Szefernaker, pełnomocnik rządu ds. uchodźców wojennych z Ukrainy.
Jak ufać państwu
Udzielenie wsparcia będzie więc uzależnione od spełnienia formalności przez gości. A świadczenie jest wypłacane z dołu – najpierw gospodarze ponoszą koszty utrzymania swoich lokatorów, potem otrzymują zwrot. Wszystkie wnioski składane po wejściu w życie ustawy muszą już zawierać numer PESEL. Ale nikt, przyjmując pod swój dach uchodźcę, nie pytał go, czy ma lub czy wyrobi numer PESEL. Część Ukraińców już się wyprowadziła, nierzadko opuściła Polskę. A ich gospodarze dopiero mają zamiar złożyć wnioski.
– Otwieramy drzwi Ukraińcom. Wielu Polaków pomagało przecież, nie licząc na środki. Ale musimy wprowadzić zabezpieczenia, by w tym samym czasie nie były pobierane środki na te same osoby – tłumaczył Paweł Szefernaker. I dodał, że mało będzie osób, które nie chcą wyrobić numeru PESEL, a pozostaną na dłużej w Polsce. A gospodarze, którzy gościli u siebie obywateli Ukrainy, jak najszybciej powinni składać wnioski o zwrot kosztów.
Ustawa nie pozostawiła im jednak czasu, by dopełnić formalności. W środę 27 kwietnia została uchwalona przez Sejm. W czwartek przyjął ją Senat, a w piątek podpisał prezydent. Od razu została opublikowana, by w sobotę wejść w życie.