Cień Polskiego Ładu nad finansami samorządów

Reforma finansów samorządowych była konieczna. Oznacza jednak stabilizację, a nie znaczący wzrost dochodów samorządów. Mieszkańcy mogą nawet jej nie zauważyć.

Aktualizacja: 28.10.2024 06:26 Publikacja: 28.10.2024 05:30

Cień Polskiego Ładu nad finansami samorządów

Foto: Adobe Stock

Otwieramy nowy rozdział w historii polskiego samorządu: 345 mld zł więcej w ciągu 10 lat – napisał minister finansów Andrzej Domański po tym, gdy prezydent podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (jst).

Na ponad 249,3 mld zł dochodów budżetowych składa się ponad 173,4 mld zł z tytułu udziału w podatku PIT, prawie 28,1 mld zł dochodów z CIT i ponad 47 mld zł subwencji. Jest to więcej o prawie 25 mld zł, niż przewidywano, że w tym roku dostaną samorządy. Zmieni się też proporcja pomiędzy wpływami wynikającymi z dochodów mieszkańców i przedsiębiorców (czyli udziałem w PIT i CIT) a subwencją. Znaczenie tych pierwszych wzrośnie, a zmaleje subwencji i dotacji. Co ważne, udziały podatkowe będą liczone na podstawie dochodów mieszkańców i firm.

Samorządy złapią równowagę finansową po reformie?

Samorządowcy bardziej ostrożnie chwalą zmiany niż rząd. W rozmowach z nimi najczęściej pojawia się określenie „stabilizacja”. Zwracają przy tym uwagę na różne jej wymiary, nie tylko finansowe. – Różnica pomiędzy tą reformą a poprzednią (Polskim Ładem – red.) polega na tym, że tym razem deklaracja, iż samorządy na niej nie stracą, jest prawdziwa. To, że w przyszłym roku każdy samorząd otrzyma przynajmniej 4 proc. więcej dochodów, jest uczciwym podejściem – mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy. I przypomina, że dla miasta konsekwencje PŁ to 0,5 mld zł mniej dochodów przez cztery lata. Dzięki właśnie wprowadzanym zmianom zasad finansowania Bydgoszcz zyska w przyszłym roku dodatkowych ok. 70 mln zł.

Na pytanie, jak ta zmiana wpłynie na standard życia mieszkańców, odpowiada, że w krótkiej perspektywie w niewielkim stopniu, ale w dłuższej – już tak. – Nie będziemy musieli przeznaczać pieniędzy na spłatę kredytów, na odsetki, tylko na potrzeby mieszkańców. Ustawa pozwala nam myśleć o normalności w perspektywie kilku lat przez to, że dochody w większym stopniu nie będą zależne od decyzji polityków, ale mamy świadomość tego, że pół miliarda, które straciliśmy, nie odzyskamy tak łatwo – dodaje Piotr Tomaszewski.

Czytaj więcej

Anna Cieślak-Wróblewska: Samorządy narzekają, ale dostały dużo, nie tylko pieniędzy

– Ustawa została przygotowana w trudnym dla finansów całego sektora publicznego okresie, obciążonym wielkim długiem publicznym sektora rządowego oraz niezwykle wysokim zmniejszeniem w latach 2019–2023 dochodów bieżących jst. Na to nakłada się skutek wysokiej inflacji w ostatnich latach – przypomina Jan M. Czajkowski, ekspert Związku Miast Polskich. Także dla niego zmiana oznacza raczej zahamowanie ubytków realnych dochodów niż wyraźny ich wzrost.

Podobnie komentuje Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Zwraca uwagę, że korzystne zmiany finansowe dotyczą stanu, w którym część gmin i powiatów miała kłopoty z finansowaniem wydatków bieżących. – To wymuszało na samorządach tak spektakularne działania jak np. wyłączanie oświetlenia ulicznego, a na poziomie ogólnopolskim – dopuszczenie deficytu operacyjnego i coroczne „kroplówki” z budżetu państwa – tłumaczy. Jego zdaniem to, że samorządy wciąż nie będą miały tyle pieniędzy, ile straciły po wprowadzeniu PŁ, oznacza dla wielu z nich utrzymanie jakości usług publicznych na poziomie odpowiadającym sytuacji z 2020 r. – Nie liczmy zatem na wielki boom inwestycyjny czy renesans fakultatywnych usług publicznych – komentuje Kubalski.

Dla Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta Białegostoku i prezesa Unii Metropolii Polskich, ważne jest, że udało się uzyskać konsensus pomiędzy samorządami a rządem w sprawie finansów jst. Pozytywnie ocenia m.in. obiektywne i algorytmiczne naliczanie środków finansowych dla każdej jst. – Będziemy mogli planować nasze budżety na bazie konkretnych danych. Wiemy, jakimi środkami będziemy dysponować. Po rozmowach z Ministerstwem Finansów wiemy też, że mamy możliwość monitorowania tych zapisów i zgłaszania ewentualnych uwag, czyli cały czas mamy otwartą furtkę do ewentualnych zmian – dodaje.

Oświata: pięta achillesowa finansów samorządowych 

– Z nieprzewidywalności wkraczamy w przewidywalność, ale skromną – tak zmiany określa Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. – Plusem jest to, że zyskujemy powiązanie naszych przychodów z dochodami mieszkańców, a to oznacza, że jeśli ich dochody będą rosły lub inflacja będzie się podnosiła, to i nasze dochody będą wyższe. Minusem to, iż nie ma radykalnej poprawy finansowej. Łatamy dziury w budżecie, staramy się nadążyć za wzrostami cen poszczególnych usług.

Samorządowiec tłumaczy, że problemem pozostaje finansowanie oświaty. – Kwoty, które dostajemy jako dotację na oświatę, nie wystarczają na wynagrodzenia nauczycieli, a te są określone przez Kartę Nauczyciela, moim zdaniem powinny być finansowane z budżetu centralnego – uważa Piotr Krzystek. Prezydent Szczecina wylicza, że miasto wydaje na oświatę ok. 2 mld zł rocznie, a prowadzi 147 placówek. Jego zdaniem stabilizacja finansowa wciąż nie zapewni samorządom możliwości gromadzenie nadwyżek finansowych, a bez nich nie będzie możliwe wykorzystanie w pełni pieniędzy z KPO i innych programów unijnych. 

Na problem finansowania oświaty zwracają uwagę także inni samorządowcy. Adam Ciszkowski, burmistrz Halinowa, prezes Związku Samorządów Polskich, szacuje, że samorządy przeznaczają na finansowanie oświaty ok. 40 mld zł, a w przyszłym roku luka oświatowa wzrośnie do 47 mld zł. Według niego potrzebne są zmiany kompetencyjne. – Jeśli prowadzenie placówek oświatowych jest zadaniem własnym samorządów, to powinny mieć one wpływ na to, jaka jest sieć placówek, organizacja zajęć czy liczba uczniów w klasach – uważa samorządowiec.

Reforma wymusi więcej racjonalności?

Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic, prezes Unii Miasteczek Polskich, podkreśla, że ważną zmianą, którą wprowadza ustawa, jest uniezależnienie dochodów od bieżących decyzji polityków. – Jeśli kwota wolna od podatku zostanie podniesiona, to nie wpłynie to na dochody jst – zaznacza. Jego zdaniem samorządy będą mogły w pełni ocenić zmiany w finansowaniu dopiero za kilka miesięcy. – Musimy popatrzeć, jak będą się kształtować wynagrodzenia po podniesieniu pensji minimalnej, zobaczyć, co będzie z wynagrodzeniami nauczycieli. Głębszy oddech i większą wiedzę będziemy mieli po tym, gdy zapłacimy nauczycielom za rok we wrześniu – uważa Cichy.

Marian Buras, burmistrz Morawicy, podkreśla, że stabilizacja finansów i to, iż samorządy nie będą w tak dużym stopniu uzależnione od pieniędzy zewnętrznych, spowoduje bardziej racjonalne planowanie i wydawanie pieniędzy. Uzależnienie inwestycji od programów rządowych i od zewnętrznego finansowania powodowało, że w całym kraju prowadzono jakieś określone inwestycje, wyliczając przykłady działania „akcyjnego”. – Na przykład wszyscy zmieniali oświetlenie uliczne, co powodowało, że określone usługi nagle drożały. Albo samorząd aplikował o możliwość naprawy czy budowy kilku dróg. Nie zawsze dostawał pieniądze na wszystkie zgłoszone inwestycje. Zdarzyło się, że potem musiał tłumaczyć mieszkańcom, dlaczego nie remontuje tej drogi, tylko inną – twierdzi.

Także Piotr Tomaszewski wskazuje na to, że sytuacja finansowa samorządów jest zróżnicowana. – Część z nich, jak w Bydgoszczy, mocno oszczędzała. Było to możliwe dzięki zrozumieniu trudnej sytuacji przez mieszkańców. W innych tak się nie udało: nacisk na wydatkowanie, na inwestowanie, był zbyt duży i dzisiaj są w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Bydgoszcz wciąż ma nadwyżkę finansową (choć 57 mln zł z 125 mln zł nadwyżki musi przeznaczyć na spłatę kredytów). Tak jak zmniejszaliśmy dotację na kulturę, na sport, zmniejszaliśmy różnego rodzaju wydatki, teraz mamy szanse powoli, drobnymi krokami wracać do normalności. Ale samorządy, które mniej oszczędzały, potrzebują pieniędzy, by „przeżyć” – mówi skarbnik Bydgoszczy.

Przypomina, że samorządowcy mieli do projektu ustawy ok. 100 uwag. I wiele kwestii dotyczących finansów samorządowych wciąż czeka na rozwiązanie: zasady finansowania oświaty czy przyjęte w ustawie determinanty (wskaźniki) to przykłady zagadnień, które wymagają rozmów pomiędzy samorządami i rządem.

Otwieramy nowy rozdział w historii polskiego samorządu: 345 mld zł więcej w ciągu 10 lat – napisał minister finansów Andrzej Domański po tym, gdy prezydent podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (jst).

Na ponad 249,3 mld zł dochodów budżetowych składa się ponad 173,4 mld zł z tytułu udziału w podatku PIT, prawie 28,1 mld zł dochodów z CIT i ponad 47 mld zł subwencji. Jest to więcej o prawie 25 mld zł, niż przewidywano, że w tym roku dostaną samorządy. Zmieni się też proporcja pomiędzy wpływami wynikającymi z dochodów mieszkańców i przedsiębiorców (czyli udziałem w PIT i CIT) a subwencją. Znaczenie tych pierwszych wzrośnie, a zmaleje subwencji i dotacji. Co ważne, udziały podatkowe będą liczone na podstawie dochodów mieszkańców i firm.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Budżet i podatki
Deficyt budżetowy będzie wyższy. Sejm przegłosował zmiany
Budżet i podatki
Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu
Budżet i podatki
Budżetowe wpływy z CIT dołują. Rekordy już nie wrócą?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Budżet i podatki
Rząd maksymalizuje deficyt. Co się za tym kryje?