Decyzja najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości z Karlsruhe wywołała chaos w negocjowaniu w tym tygodniu budżetu kraju przez trzech partnerów rządu Olafa Scholza, którego popularność zmalała, bo największa gospodarka europejska jest znów na skraju recesji. Decyzja trybunału może być również precedensem na reakcje w przyszłych kryzysach - stwierdził Reuter.
Minister finansów Christian Lindner znajdzie się teraz pod zwiększoną kontrolą, jak zamierza dotrzymać ograniczeń w wydatkach na kilka dni przed spotkaniem z francuskim odpowiednikiem, Bruno Le Maire, z którym ma rozmawiać o wprowadzeniu dyscypliny fiskalnej w całej Unii. Niemcy mogły chwalić się dotąd reputacją obrońcy zrównoważonego finansowania w negocjacjach o zreformowaniu unijnych przepisów fiskalnych w nowej europejskiej umowie do końca tego roku.
Kanclerz Scholz stwierdził, że werdykt z Karlsruhe będzie mieć dalekosiężne konsekwencje dla rządowego Funduszu Klimatu i Transformacji (KTF), ale jego koalicja będzie szukać innych źródeł finansowania. - Teraz szybko dokonamy rewizji naszego planu gospodarczego, wprowadzimy konieczne zmiany i przyjmiemy nowe - poinformował w mediach społecznościowych.
Według ministra Lindnera, werdykt może mieć duży wpływ na budżety federalny i krajów związkowych, ale rząd będzie respektować tę decyzję i nie przerwie prac nad budżetem na 2024 r. 60 mld euro było przewidziane m.in. na ocieplenie budynków mieszkalnych, subwencjonowanie produkcji elektryczności i procesorów, na wspieranie firm energochłonnych. Promowanie sprawności energetycznej i wykorzystywania odnawialnych źródeł w sektorze budownictwa zostaną wyłączone z tych ograniczeń - dodał Lindner.
Minister może jednak mieć do czynienia z nasilającymi się głosami w koalicji rządowej, by zawiesić ponownie ograniczenie zwiększania długu publicznego zatwierdzone w konstytucji, co on dotychczas wykluczał, oraz by podnieść podatki.