Jan Kulczyk buduje infrastrukturę elektrycznego tankowania

Pięćdziesiąt punktów ładowania aut elektrycznych w bieżącym roku, trzysta w ciągu trzech lat - tak chce budować elektryczną infrastrukturę spółka e+, kontrolowana przez Jana Kulczyka

Publikacja: 20.07.2011 10:45

Jan Kulczyk buduje infrastrukturę elektrycznego tankowania

Foto: Bloomberg

- Chcemy integrować polski rynek motoryzacji elektrycznej - zapowiada prezes e+ Przemysław Łaszczewski. Kontrolowana przez miliardera Jana Kulczyka (jest on właścicielem Polenergii, mającej większościowe udziały w e+) firma już zamontowała 12 specjalnych ładowarek w 4 galeriach handlowych Warszawy. Teraz kolejne miejsca, w których będzie można "tankować" zasilane bateriami auta mają znaleźć się w 14 największych miastach Polski. Także pomiędzy tymi miastami.

Rozwój elektrycznej mobilności w Polsce był tematem wtorkowych warsztatów, w których wzięli udział eksperci branży motoryzacyjnej oraz przedstawiciele samorządu i goście zaproszeni przez fundację Green Cross Poland. - To najwyższy czas, aby przygotować infrastrukturę do budowy rynku elektrycznych aut - mówił prezes Instytutu Samar Wojciech Drzewiecki. Na razie wszystko jest jednak w powijakach. Zaporą do dalszego rozwoju są ceny aut elektrycznych. Jeden z najbardziej popularnych modeli - mitsubishi iMiEV - kosztuje ponad 160 tys. zł. Niewiele mniej bliźniaczy citroen c zero. - Aby rynek zaczął się rozwijać, auta musza być tańsze - twierdzi Drzewiecki.

Nie będzie to możliwe bez rządowych dopłat. Np. we Francji nabywcy aut emitujących do 60 g CO

2

/km mogą skorzystać z bonusu wartego 5 tys. euro, jeśli zachęta nie przekroczy 20 proc. ceny auta. W Wielkiej Brytanii premia dla nabywcy auta elektrycznego wynosi 5 tys. funtów, w Portugalii 5 tys. euro.

Czy polski rząd mógłby wprowadzić takie dopłaty? W obecnej sytuacji gospodarczej jest to mało realne. Z kolei analitycy uważają, że nawet gdyby się pojawiły, na szerszy odzew indywidualnych klientów raczej nie ma jeszcze co liczyć. - Ich siła nabywcza jest niższa niż w Europie Zachodniej, więc rozwój tego rynku w Polsce nie będzie dynamiczny - uważa Vitaly Belskiy, analityk branży motoryzacyjnej we Frost & Sullivan.

Na razie wiele wskazuje, że europejski i światowy rynek będzie się od nas szybko oddalał. Według Frost & Sullivan, w 2015 r. globalna sprzedaż aut elektrycznych sięgnie 1,3 mln. O klientów będzie wtedy walczyło przeszło 54 producentów oferujących ponad 109 modeli. - W przyszłości kluczowym rynkiem dla aut elektrycznych będzie Europa, gdzie w 2017 r. sprzedaż sięgnie 2,2 mln sztuk - twierdzi starszy konsultant F&S Eliza Goździewicz.

A jak jest teraz w Polsce? W pierwszych pięciu miesiącach 2011 r. zarejestrowano tylko nieco ponad 20 takich aut. Praktycznie wszystkie należą do firm, w większości związanych z energetyką, używających samochodów do celów wizerunkowych.

Eksperci zakładają, że najbliższą perspektywą naszego rynku będzie nie sprzedaż aut elektrycznych, a ich wynajem. E+ oferuje w ten sposób potencjalnym klientom 7 samochodów, a w swoim parku chce mieć wszystkie modele oferowane na europejskim rynku. Można się spodziewać, że w niedługim czasie kolejne firmy przedstawią podobne oferty.

- Chcemy integrować polski rynek motoryzacji elektrycznej - zapowiada prezes e+ Przemysław Łaszczewski. Kontrolowana przez miliardera Jana Kulczyka (jest on właścicielem Polenergii, mającej większościowe udziały w e+) firma już zamontowała 12 specjalnych ładowarek w 4 galeriach handlowych Warszawy. Teraz kolejne miejsca, w których będzie można "tankować" zasilane bateriami auta mają znaleźć się w 14 największych miastach Polski. Także pomiędzy tymi miastami.

Rozwój elektrycznej mobilności w Polsce był tematem wtorkowych warsztatów, w których wzięli udział eksperci branży motoryzacyjnej oraz przedstawiciele samorządu i goście zaproszeni przez fundację Green Cross Poland. - To najwyższy czas, aby przygotować infrastrukturę do budowy rynku elektrycznych aut - mówił prezes Instytutu Samar Wojciech Drzewiecki. Na razie wszystko jest jednak w powijakach. Zaporą do dalszego rozwoju są ceny aut elektrycznych. Jeden z najbardziej popularnych modeli - mitsubishi iMiEV - kosztuje ponad 160 tys. zł. Niewiele mniej bliźniaczy citroen c zero. - Aby rynek zaczął się rozwijać, auta musza być tańsze - twierdzi Drzewiecki.

Biznes
Firmy chcą inwestować w nowe technologie
Biznes
Jest nowa szefowa Polskiej Agencji Kosmicznej
Biznes
Blackout w Hiszpanii i Portugalii. Ekonomiści popierają podatek katastralny
Biznes
Świat zbroi się przerażająco szybko. Największe wydatki od zimnej wojny
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
Odkurzacz albo setki złotych premii. Promocje w banku Citi Handlowy