W sumie do końca 2026 r. ma ich przybyć 250. Nad Wisłę właśnie dotarła pierwsza partia nowych amerykańskich czołgów Abrams, które zakontraktowaliśmy jeszcze w 2022 r.
„M1A2SEPv3 to najnowsza wersja amerykańskiego czołgu podstawowego Abrams. Jego główne uzbrojenie stanowi 120 mm armata gładkolufowa M256, która została dostosowana do wykorzystywania najnowszych rodzajów amunicji, w tym amunicji programowalnej. Wysoką skuteczność prowadzonego ognia zapewnia zaawansowany system kierowania ogniem. Uzbrojenie pomocnicze składa się ze zdalnie sterowanego modułu uzbrojenia CROWS z wielkokalibrowym karabinem maszynowym kal. 12,7 mm oraz dwóch karabinów maszynowych kal. 7,62 mm” – informuje Wojsko Polskie.
W sumie za te czołgi oraz 26 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules i 17 mostów towarzyszących M1074, a także pakiet szkoleniowy i logistyczny oraz zapas amunicji, zapłacimy 4,75 mld dolarów.
Czytaj więcej
Departament Stanu poinformował o wydaniu zgody na potencjalną sprzedaż Polsce kolejnej partii czołgów podstawowych Abrams wraz z pojazdami wsparcia oraz amunicją. Całość została wyceniona na maksymalną kwotę 3,75 mld dol.
– Uważam, że jest to obecnie najlepszy czołg, który mogliśmy nabyć. To jest najwyższa półka światowa. Jeśli chodzi o możliwości, można go porównać z Leopardem A8, ale czasy dostaw były dużo szybsze. Abramsy już mamy w wojsku. Często mówi się, że jest bardziej paliwożerny niż porównywanie wozy, choć to oczywiście uproszczenie. Ale to nie jest problem nie do przeskoczenia – po prostu trzeba dobrze zorganizować zaopatrzenie w paliwo – wyjaśnia Tomasz Kwasek, ekspert militarny z „Nowej Techniki Wojskowej”. Jeszcze przed tą dostawą w naszej armii służyło 116 Abramsów w starszej wersji M1A1, których wcześniej używali żołnierze Stanów Zjednoczonych. Dostawy tych pojazdów skończyły się w ubiegłym roku, a w sumie zapłaciliśmy za nie nieco ponad 1 mld dolarów.