Reklama
Rozwiń

Azoty potrzebują bardzo głębokiej restrukturyzacji

Aby wyjść na prostą, Azoty muszą m.in. dogadać się z bankami, przeprowadzić emisję akcji, sprzedać część majątku i zmniejszyć koszty.

Publikacja: 02.09.2024 04:30

Azoty potrzebują bardzo głębokiej restrukturyzacji

Foto: materiały prasowe

Od trzech miesięcy akcje Azotów są w trendzie spadkowym. Jeszcze w maju ich kurs przekraczał chwilami nawet 24 zł, a przez kilka wcześniejszych tegorocznych miesięcy mieścił się zazwyczaj w przedziale 22–24 zł. Z kolei w ostatnich dniach sierpnia standardem był handel po cenach poniżej 18 zł.

– Negatywny wpływ na notowania akcji Azotów ma wiele czynników. Jednym z kluczowych są ciągle niezakończone rozmowy z bankami na temat dalszego finansowania działalności koncernu, które z kolei nie zostaną sfinalizowane, dopóki strony nie dojdą do porozumienia w sprawie koniecznego do przeprowadzenia planu naprawczego grupy – uważa Jakub Szkopek, analityk Erste Securities Polska. Jego zdaniem Azoty muszą przejść bardzo głęboką restrukturyzację. Jej elementem mogą być m.in. dalsze ograniczenia w wytwarzaniu niektórych produktów, a nawet trwałe zamknięcia niektórych linii technologicznych. Konieczne jest też dokapitalizowanie koncernu kwotą kilku miliardów złotych. – Azoty potrzebują pieniędzy nie tylko do ograniczenia zadłużenia i realizacji przyszłych inwestycji dekarbonizacyjnych, ale nawet na kapitał obrotowy. Bez zmniejszenia obecnego balastu nie ma większych szans, aby prowadzona przez nie działalność była w najbliższych latach rentowna – mówi Szkopek.

Z danych za I kwartał wynika, że dług netto grupy przekraczał 10 mld zł. Jaki był na koniec czerwca, będzie wiadomo 11 września, po publikacji kolejnego raportu okresowego. Według analityka Erste Securities Polska koncern prawdopodobnie będzie musiał też sprzedać część swoich aktywów.

Negatywne trendy

Z opublikowanych kilka dni temu szacunkowych danych finansowych za II kwartał wynika, że w tym czasie grupa Azoty wypracowała 3,34 mld zł przychodów ze sprzedaży, co w ujęciu rok do roku oznaczało spadek o 4,2 proc. Z kolei strata EBITDA wyniosła 128 mln zł, a strata netto 416 mln zł. Rok temu koncern był jednak w jeszcze gorszej sytuacji, gdyż oba wyniki wynosiły odpowiednio minus 608 mln zł i minus 543 mln zł.

Zarząd przekonywał, że kolejny kwartał słabych rezultatów to efekt wymagającej sytuacji rynkowej w europejskiej branży nawozowo-chemicznej. Ponadto wyniki koncernu były obciążone brakiem realizacji efektywnych działań naprawczych i dostosowawczych w ubiegłym roku, a także w latach wcześniejszych.

Według analityków otoczenie nadal nie sprzyja działalności firmy. – Na rynku utrzymują się negatywne trendy, czego efektem są spadające ceny oferowanych produktów i relatywnie niskie wolumeny sprzedaży – mówi Michał Kozak, analityk, Trigon Dom Maklerski. Dodaje, że problemem pozostaje tani import nawozów realizowany do Europy, w dużej mierze bazujący na tańszym surowcu ze Wschodu, w tym zwłaszcza z Rosji i Białorusi. Unijni producenci przegrywają konkurencję m.in. dlatego, że ponoszą wysokie koszty związane z emisją CO2. Sytuacja mogłaby się poprawić w scenariuszu potencjalnego nałożenia ceł importowych przez Komisję Europejską, o co zresztą europejscy wytwórcy nawozów od pewnego czasu zabiegają.

Konieczne zwolnienia?

Negatywny wpływ na postrzeganie tarnowskiego koncernu mają działania związków zawodowych. Niedawno te działające w Zakładach Azotowych Puławy zażądały wyłączenia tej spółki z grupy kapitałowej Azoty. Co więcej, spośród czterech kluczowych firm tworzących koncern tylko w tej nie udało się wynegocjować zawieszenia postanowień zakładowego układu zbiorowego pracy. W efekcie zarząd ZA Puławy złożył zakładowym organizacjom związkowym oświadczenie o zamiarze wypowiedzenia obowiązującego porozumienia.

Zdaniem analityka Trigon Dom Maklerski czasowe zawieszenie postanowień zakładowego układu zbiorowego pracy w trzech spółkach należących do grupy (spółce matce, Zakładach Chemicznych Police i Zakładach Azotowych Kędzierzyn) to pozytywna informacja. – Wstępnie szacowaliśmy, że potencjalne oszczędności w perspektywie trzech, czterech lat dotyczące kosztów pracowniczych mogą wynieść do 0,2 mld zł rocznie, przy jednoczesnym trwałym ograniczeniu produkcji na nierentownych liniach. Aby osiągnąć takie oszczędności, konieczne są jednak kolejne działania – przekonuje Kozak.

Biznes
Ostatni bal na Titanicu? Chudy rosyjski Nowy Rok
Biznes
Święta spędzane w Polsce coraz popularniejsze wśród zagranicznych turystów
Biznes
Największe zamówienie w historii polskiej zbrojeniówki. Do HSW trafi 17 mld zł
Biznes
Polskie firmy wchodzą na rynek USA. Czy wprowadzenie ceł im zaszkodzi?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Biznes
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku