Przewodniczący EKES: Obok Zielonego Ładu Europa potrzebuje ładu przemysłowego

Poprzednia Komisja Europejska przez większość swej kadencji ignorowała kwestię konkurencyjności Europy, przyjmując za pewnik, że firmy zawsze będą rozwijać się i przynosić zyski – mówi Stefano Mallia, przewodniczący Grupy Pracodawców EKES.

Publikacja: 16.07.2024 04:30

Stefano Mallia, przewodniczący Grupy Pracodawców EKES

Stefano Mallia, przewodniczący Grupy Pracodawców EKES

Foto: materiały prasowe

Pańska wizyta w Polsce na zaproszenie Konfederacji Lewiatan zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przez Lewiatana Listy 10 postulatów na polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Pierwszy z nich podkreśla, że Europa powinna być konkurencyjna i przyjazna dla biznesu oraz obywateli. Które z tych postulatów mogą być najtrudniejsze do realizacji?

Jeśli chodzi o trudność, to sądzę, że żaden z nich nie będzie łatwy do spełnienia. Jednak dla nas kluczowa jest konkurencyjność, którą zajmujemy się już od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, poprzednia Komisja Europejska przez większość swej kadencji ignorowała tę kwestię, przyjmując za pewnik, że firmy zawsze będą działać, rozwijać się, tworzyć miejsca pracy i przynosić zyski. Nie zajmowała się więc konkurencyjnością Europy.

Bo priorytetem była kwestia ochrony środowiska, w tym klimatu, i kwestie społeczne, które zyskały na znaczeniu po wybuchu pandemii?

Tak, ale na koniec dnia okazało się, że do realizacji tych wszystkich celów niezbędna jest silna gospodarka, a silna gospodarka nie jest możliwa bez silnego biznesu. Widzimy jednak, że w ostatnim czasie sporo się zmieniło. Za kilka tygodni ma być ogłoszony raport byłego prezesa EBC Mario Draghiego na temat europejskiej konkurencyjności. Z kolei w kwietniu opublikowano przygotowany na zlecenie Komisji Europejskiej raport Enrico Letty na temat przyszłości jednolitego rynku Unii. Zdecydowanie popieramy większość z jego wniosków. Odczuwamy wręcz ulgę, że wreszcie ktoś jeszcze, oprócz nas, zwraca uwagę na problem przeregulowania, fragmentacji jednolitego rynku i zastanawia się nad tym, czy będziemy mieli dość pieniędzy, aby pozwolić sobie na Zielony Ład, czy wystarczy nam środków na rozszerzenie Unii. Raport zwraca też uwagę na problem z wdrażaniem unijnych przepisów, bo na razie opracowujemy coraz to nowe regulacje, lecz ich wdrażanie wygląda już gorzej. Nie tylko popieramy wiele postulatów zawartych w raporcie Letty’ego, ale i włączyliśmy je do naszej agendy. Chcemy bowiem uniknąć sytuacji, że raport, który został ogłoszony pod koniec kadencji Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, teraz, wraz z rozpoczęciem nowego cyklu legislacyjnego, zostanie zapomniany. Chcemy być pewni, że nastąpi płynna kontynuacja prac.

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen pozostanie raczej na stanowisku, jednak nastąpią pewne zmiany wśród komisarzy.

Owszem, ale Rada Europejska już zapowiedziała, że oczekuje strategii dla jednolitego rynku. A to oznacza, że nowa Komisja otrzymała od państw członkowskich Unii polecenie, by wypracować jego zasady. Wiemy jednak, że niektóre elementy tego rynku, w tym kwestia zatrudnienia, umiejętności i dostępności pracowników, są dużym wyzwaniem w całej Unii Europejskiej. W niektórych sektorach firmy po prostu nie mogą znaleźć wystarczającej liczby ludzi do pracy. Możemy rozwiązać ten problem albo z pomocą inwestycji w technologie, które zmniejszą zapotrzebowanie na pracę, albo będziemy sprowadzać pracowników spoza Unii Europejskiej. Wiemy, że jest to temat politycznie wrażliwy, ale w obecnej rzeczywistości musimy być otwarci na imigrację. Jeśli chcemy, aby europejska gospodarka się rozwijała, by nasze przedsiębiorstwa rosły, to musimy pozyskiwać wykwalifikowanych pracowników, także tych spoza Unii Europejskiej. Mam tu na myśli inicjatywę Komisji Europejskiej, dotyczącą tzw. puli talentów, czyli unijnej platformy rekrutacyjnej dla osób posiadających określone umiejętności.

Utworzenie tej platformy rekrutacyjnej dla fachowców i specjalistów spoza Unii ogłoszono pod koniec zeszłego roku, lecz jakoś o niej nie słychać. Czy działa?

Jesteśmy na razie we wstępnej fazie projektu. Platforma już powstała, a teraz państwa członkowskie muszą zacząć z niej korzystać – promować platformę, udostępniać ją firmom. Bardzo ważna w tym kontekście jest przyjęta niedawno zmieniona dyrektywa w sprawie jednego zezwolenia na pracę i pobyt na terytorium Unii. Pozwoli to osobie spoza Unii, która przyjeżdża tu do pracy, zmieniać pracodawcę bez konieczności ponownego ubiegania się o zezwolenie.

Może to być jednak wyzwaniem dla krajów z naszego regionu, gdzie płace nadal są sporo niższe niż na Zachodzie. Jeśli pracownik z Ukrainy czy Azji uzyska już w Polsce zezwolenie na pobyt i pracę, to teraz dzięki unijnej platformie i nowym regulacjom szybko będzie mógł się przenieść np. do Niemiec?

To nadal nie będzie łatwe, natomiast zależy nam na legalnej imigracji wykwalifikowanych pracowników. Rozumiemy przecież, że nie można po prostu otworzyć drzwi i wpuszczać do Europy każdego, nie zwracając uwagi na społeczne skutki takiego działania. Drugą kwestią, obok wyzwań rynku pracy, jest rozszerzenie Unii o Ukrainę. Według nas, zgodnie z podstawową zasadą, rozszerzenie Unii musi opierać się na zasługach, a kraj przystępujący do Unii musi być na to gotowy, czyli osiągnąć postęp w słynnych rozdziałach Acquis (Acquis communautaire, czyli wspólnotowego dorobku prawnego). Podtrzymując tę zasadę w przypadku Ukrainy, musimy jednak uważnie obserwować sytuację, bo jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli i stracimy Ukrainę na rzecz Rosjan, to konsekwencje będą negatywne nie tylko dla Polski, ale też dla reszty Europy. Dlatego też musimy zwrócić szczególną uwagę na Ukrainę. Rozumiem jednak, że są pewne obawy co do oddziaływania, jakie będzie miało jej przystąpienie do Unii Europejskiej.

Tak, szczególnie w krajach, które mogą być bezpośrednimi konkurentami Ukrainy. Choćby w rolnictwie, co już odczuwają polscy rolnicy.

Rozumiem te obawy dotyczące rolnictwa, gdzie faktycznie może pojawić się pewne zagrożenie konkurencyjne, ale z kolei inne sektory gospodarki mogą bardzo skorzystać na członkostwie Ukrainy w Unii. Przyznaję, że również w grupie pracodawców perspektywa przystąpienia Ukrainy do Unii budzi trochę niepokoju, ale obawy pojawiały się także wtedy, gdy do Unii przystępowały Polska, Rumunia czy Chorwacja. Sądzę więc, że powinniśmy być realistami i zacząć analizować realne dane. Mamy już pewne badania dotyczące tego wpływu, jeśli chodzi o unijne fundusze, i wyniki nie są dramatyczne. Z kolei korzyści geopolityczne i gospodarcze wynikające z obecności Ukrainy w Unii Europejskiej będą – jak sądzę – dużo większe. Bardzo ważne są kwestie geopolityczne, ale ważna jest też gospodarka. Biorąc pod uwagę obecną skalę konfliktu i skalę zniszczenia ukraińskiej gospodarki przez Rosjan, sądzę, że gdy sytuacja się ustabilizuje, to będziemy mieli ogromny napływ inwestycji do Ukrainy. Jeśli zaś te pieniądze będą dobrze wykorzystane, Ukraina może się stać jedną z najbardziej nowoczesnych gospodarek, którą lepiej jest mieć w Unii niż poza nią. Dlatego też jako Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny byliśmy pierwszą instytucją, która stwierdziła, że Ukraina powinna zostać uznana za kraj kandydujący. Jako przewodniczący grupy pracodawców już w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny zaprosiłem niektóre organizacje ukraińskich pracodawców do Brukseli na spotkanie z naszymi członkami. Teraz ściągnęliśmy już sześć organizacji pracodawców z Ukrainy i pomagamy im w organizowaniu technicznych spotkań z Komisją Europejską. Zaproponowałem też, że jako grupa pracodawców będziemy w procesie akcesyjnym ich głosem w instytucjach europejskich.

Obok członkostwa Ukrainy w Unii kwestią, która budzi chyba jeszcze więcej emocji, jest Zielony Ład. W ostatnich latach organizacje biznesowe niejednokrotnie narzekały, że Komisja Europejska próbuje skierować unijną gospodarkę na bardziej zrównoważone tory kosztem konkurencyjności Unii. Czy teraz, gdy niedawne wybory zwiększyły siłę prawicy, europejski biznes liczy na zmiany w Zielonym Ładzie?

Jeśli ktoś uważa, że podążanie w kierunku Zielonego Ładu czy ogólnie w kierunku, nazwijmy to, zielonym jest błędne, to powinien spojrzeć na to, co robią teraz Chiny i USA. Oba te kraje inwestują miliardy w zielone technologie, co – jak sądzę  można uznać za dobry wskaźnik potwierdzający słuszność tego kierunku. Drugą kwestią, którą też podkreślałem podczas moich spotkań w Warszawie, jest odpowiedni przekaz, o który powinniśmy zadbać jako pracodawcy.

Jaki przekaz?

Zaraz to wyjaśnię. Słyszałem wiele bardzo różnych głosów ze strony różnych organizacji pracodawców, w tym z mojej własnej organizacji. Niektórzy twierdzą, że powinniśmy ponownie przemyśleć Zielony Ład, inni mówią, że powinniśmy go opóźnić. Takie komunikaty wywołują niepewność, która nie sprzyja inwestycjom, a wiemy, że zielona transformacja wymaga wielomilionowych inwestycji. Musimy więc, po pierwsze, zadbać o ujednolicony przekaz. Po drugie, uważam – i powtarzam to od roku, że powinniśmy ponownie przyjrzeć się celom, jakie sobie wyznaczyliśmy w ramach Zielonego Ładu. Powinniśmy ocenić obecny etap ich realizacji, a także obecne technologie i ramy prawne. Jeśli uznamy, że przy dzisiejszych technologiach i warunkach prawnych te cele będą trudne do osiągnięcia w wyznaczonym terminie, to musimy ponownie przemyśleć harmonogram albo wręcz stworzyć nowe instrumenty finansowania i wsparcia zielonej transformacji. Najgorsze, co moglibyśmy teraz zrobić, to stwierdzić w przededniu planowanej realizacji celów Zielonego Ładu, że nie uda się ich osiągnąć, więc trzeba to przełożyć o kolejne dziesięć lat. Oznaczałoby to całkowitą utratę wiarygodności, tak jak to było w 2010 roku w przypadku strategii lizbońskiej.

Pamiętam, że przyjęta w 2000 r. miała w ciągu dekady przekształcić Europę w najbardziej konkurencyjny, innowacyjny region świata, a zakończyła się totalną porażką.

Dlatego uważam, że powinniśmy wyciągnąć wnioski i nie powtarzać tamtych błędów. Jeśli to oznacza, że potrzebujemy więcej czasu, to wyznaczmy dłuższe ramy czasowe dla Zielonego Ładu. Jeśli z kolei musimy na początek nieco obniżyć cele, by zrobić kolejny krok, to faktycznie tak zróbmy. Myślę jednak, że przede wszystkim potrzebujemy kompleksowej oceny tego, gdzie jesteśmy. Czy zwrot w kierunku Zielonego Ładu został wykonany we właściwy sposób? Powiedziałbym, że nie, ponieważ nie opierano się na ocenie naszych możliwości. Ustawodawcy wyznaczyli cele, a następnie pozostawili nam, sektorowi prywatnemu, znalezienie sposobu, jak je osiągnąć. Moim zdaniem to całkowicie błędne podejście. Jednak zmierzanie w kierunku zielonej transformacji z całą pewnością jest słuszną decyzją.

Czy sądzi pan, że wasze apele, by podczas zielonej transformacji nie zapominać o konkurencyjności unijnego biznesu, mogą liczyć na większe zrozumienie nowej KE?

Tak, tym bardziej że już od pewnego czasu w wypowiedziach wielu komisarzy, a także samej Ursuli von der Leyen często przewija się temat konkurencyjności. Oczywiście, musimy teraz przejść od słów do czynów. Dlatego też podkreślamy, że obok Zielonego Ładu – Green Deal – potrzebujemy też Industrial Deal, ładu przemysłowego, nie tylko po to, by rozwijać ekologiczną produkcję, ale też, by wesprzeć „stary” przemysł w przejściu na zielone technologie. Chcąc pójść do przodu w kierunku zielonej transformacji, niezbędna jest koordynacja tych wszystkich różnych elementów.

Nie będzie to chyba łatwe, skoro nie brakuje różnic interesów. Czy widać je również w ramach EKES, który tworzą trzy grupy: pracodawców, związkowców i organizacji pozarządowych? Przeciwstawne interesy dzielą przecież nie tylko biznes i związkowców, ale także pracodawców z różnych sektorów i państw, co pokazały negocjacje pakietu mobilności, który uderzył w polskie firmy transportowe. Czy widzi pan teraz kwestie, które mogą być punktem zapalnym między pracodawcami w Unii Europejskiej?

Na pewno jednym z tych punktów będzie kwestia rozszerzenia Unii, bo w naszej grupie są zarówno zwolennicy szybkiego przystąpienia Ukrainy do Unii, jak też zdecydowani przeciwnicy tej akcesji. Są też tematy, w przypadku których – nawet w kwestii Zielonego Ładu – mogą pojawić się różne poglądy co do tego, w jaki sposób powinniśmy poczynić dalsze postępy. Dlatego też przygotowujemy obecnie opinię EKES w sprawie dalszych działań dotyczących Zielonego Ładu. Powinna być gotowa już wkrótce.

A problemy wynikające z różnic stanowisk pracodawców i związkowców?

Związki zawodowe są na ogół bardzo logicznym i niezawodnym partnerem. Gdy przechodziliśmy przez jakikolwiek kryzys  finansowy czy kryzys pandemii Covid-19 pracodawcy i związki zawodowe dobrze ze sobą współpracowały. Dlaczego? Bo w naszym wspólnym interesie było ratowanie gospodarki, firm i miejsc pracy. Nie twierdzę, oczywiście, że zawsze zgadzamy się we wszystkimi, bo na poziomie politycznym, przy tworzeniu nowych regulacji mamy sporo konfliktów. Jednak ogólnie rzecz biorąc, te relacje są całkiem dobre. Niekiedy nawet kwestionuję ten cały układ EKES, który jest tak skonfigurowany, aby te trzy grupy ścierały się ze sobą, podczas gdy dzisiaj wszyscy powinniśmy się skoncentrować na rozwiązaniu kluczowych kwestii, niezależnie od tego, czy są to kwestie geopolityczne, rynku pracy czy też zmiany klimatyczne.

To wymaga jednak zmiany podejścia wszystkich stron. Widać taką zmianę?

Mogę powołać się na doświadczenia w EKES, gdzie jesteśmy proszeni o wydanie opinii na temat 80–85 proc. nowego prawodawstwa w Unii. Zgodnie z postanowieniami traktatów, gdy Komisja Europejska proponuje nowy akt prawny, musi go również przekazać nam do zaopiniowania. I powiedziałbym, że w przypadku zdecydowanej większości, bo w około 80 proc. nowych propozycji, znajdujemy konsensus pomiędzy pracodawcami, pracownikami i społeczeństwem obywatelskim. Są oczywiście pewne tematy, w których mamy zupełnie odmienne stanowiska, jak np. płaca minimalna, ale musimy zaakceptować fakt, że istnieją różne punkty widzenia. Moim zdaniem, ogólnie rzecz biorąc, model dialogu społecznego w Unii działa, i to działa dobrze.

O rozmówcy

Stefano Mallia

Stefano Mallia jest od czterech lat przewodniczącym Grupy Pracodawców w Europejskim Komitecie Ekonomiczno-Społecznym (EKES). EKES to organ doradczy i opiniodawczy Unii, reprezentujący organizacje pracowników i pracodawców oraz inne grupy interesu. Wydaje opinie na temat spraw UE skierowane do Komisji Europejskiej, Rady UE i Parlamentu Europejskiego. Jest swego rodzaju łącznikiem między podejmującymi decyzje instytucjami europejskimi a obywatelami UE.

Pańska wizyta w Polsce na zaproszenie Konfederacji Lewiatan zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przez Lewiatana Listy 10 postulatów na polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Pierwszy z nich podkreśla, że Europa powinna być konkurencyjna i przyjazna dla biznesu oraz obywateli. Które z tych postulatów mogą być najtrudniejsze do realizacji?

Jeśli chodzi o trudność, to sądzę, że żaden z nich nie będzie łatwy do spełnienia. Jednak dla nas kluczowa jest konkurencyjność, którą zajmujemy się już od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, poprzednia Komisja Europejska przez większość swej kadencji ignorowała tę kwestię, przyjmując za pewnik, że firmy zawsze będą działać, rozwijać się, tworzyć miejsca pracy i przynosić zyski. Nie zajmowała się więc konkurencyjnością Europy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rafał Brzoska zapowiada: co drugi nowy paczkomat nie będzie miał ekranu
Biznes
Wojsko wielkie, ale małe. Szczyt dużych zakupów uzbrojenia za nami
Biznes
Aukcja 5G 2.0 o krok bliżej. Co się może wydarzyć?
Biznes
Polski producent ceramiki inwestuje 15 mln hrywien w Ukrainie. Chce się tam rozwijać
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Biznes
Producenci gier szykują się na gorącą jesień
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki