Listopadowa projekcja znów została przedstawiona w dwóch skrajnych wariantach: przedłużenia obecnych zasad mrożenia cenach nośników energii oraz całkowitego ich uwolnienia. Przyczyna jest prosta: rząd wciąż nie zdecydował, czy i w jakim stopniu przedłuży obecne działania osłonowe. Wcześniej padały zapowiedzi, że dzisiejsze zasady będą obowiązywać też w 2025 r., ale np. kilka dni temu minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówiła, że „mrożenie cen musi być stopniowo wygaszane”. W podobnym tonie wypowiadał się prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin. Także stan prawny jest taki, że obecne działania osłonowe kończą się 31 grudnia, a w projekcie budżetu na 2025 r. nie przewidziano środków na pełne mrożenie cen na warunkach z 2024 proc.
Z najnowszej projekcji inflacyjnej NBP wynika, że w wariancie całkowitego odejścia od działań osłonowych od 1 stycznia 2025 r., inflacja na początku przyszłego roku wyraźnie wzrośnie, średnio do 6,6 proc. w pierwszym kwartale i 6,3 proc. w drugim (według centralnej ścieżki projekcji). Gdyby mrożenie cen było kontynuowane, wzrost inflacji na początku 2025 r. byłby mniejszy, do średnio 5,3 proc. w pierwszym kwartale i 5,1 proc. w drugim. Na czwarty kwartał 2024 r. NBP przewiduje w centralnej ścieżce średnią inflację na poziomie 4,8 proc. (co przy szybkim szacunku GUS za październik 5 proc. sugeruje lekki spadek rocznej dynamiki cen pod koniec roku).
Oczywiście można sobie wyobrazić, że jeśli rząd wybierze jakiś pośredni wariant (częściowe przedłużenie osłon), to dynamika cen w 2025 r. będzie się kształtowała pomiędzy oboma zarysowanymi scenariuszami (przy innych założeniach bez zmian).