Zgodnie z zapowiedzianą przez rząd reformą edukacji, to siedmiolatki, a nie sześciolatki, pójdą we wrześniu do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ma nastąpić również likwidacja gimnazjów. Co to oznacza dla rynku pracy?
Prof. Krzysztof Biedrzycki ocenia, że późniejsze wejście na rynek młodych ludzi nie jest dobrym pomysłem, choćby ze względów gospodarczych – skraca się czas aktywności zawodowej społeczeństwa. Dochodzą do tego również czynniki psychologiczne.
- U każdego młodego człowieka, którego czeka cała przyszłość na rynku pracy i nie tylko, wydłużanie edukacji powoduje późniejsze wejście w dorosłość – podkreśla.
Póki co zapowiadane zmiany obejmują jedynie strukturę systemu edukacyjnego, natomiast nie reformę programową, która jest najbardziej interesująca.