Wynegocjowane przez Solidarność w I połowie października podwyżki dla pracowników nie ugasiły pożaru w Poczcie Polskiej. Wśród załogi giganta wciąż wrze. Zarząd – jeśli chce zapanować nad sytuacją – będzie musiał głębiej sięgnąć do kieszeni. Związkowcy domagają się również gwarancji, że w przyszłym roku nie dojdzie do kolejnych zwolnień grupowych – dowiedziała się „Rzeczpospolita".
Spór zbiorowy trwa
W październiku listonosze manifestowali przed siedzibą resortu aktywów państwowych, grozili także otwarciem miasteczka protestacyjnego, a nawet strajkiem. Niespodziewanie rosnące napięcie na linii zarząd Poczty Polskiej (PP)–pracownicy rozładowali związkowcy Solidarności – jak się szybko okazało, tylko czasowo – ogłaszając, iż wynegocjowali podwyżki: od stycznia 2022 r. o 250 zł brutto, a od lipca – o 50 zł. Zadeklarowali też, że porozumienie z władzami państwowej spółki kończy trwający od 2019 r. spór zbiorowy. Ten ruch rozsierdził inne organizacje związkowe, gdyż wcale nie miały one powodu do ogłaszania triumfu. Około 10-proc. wzrost wynagrodzeń nie zadowala pracowników. Tym bardziej że – jak nieoficjalnie mówi się w spółce – zarząd PP będzie miał kłopot, by znaleźć pieniądze na podwyżki. W efekcie może dojść do redukcji zatrudnienia. Nic dziwnego, że reprezentacja aż 26 organizacji związkowych nie zawiesiła sporu zbiorowego i wystąpiła do zarządu, aby kontynuować negocjacje. Nikt z władz spółki nie przyszedł jednak na spotkanie.
Czytaj więcej
Poczta Polska przygotowuje nowy system informatyczny do zarządzania procesami logistycznymi.
Wspólna Reprezentacja Związkowa (WRZ) domaga się wzrostu płac o 300 zł na etat od początku przyszłego roku i o kolejne 100 zł od lipca. Dodatkowo żąda jednorazowej wypłaty 500 zł premii świątecznej do 10 grudnia br. (Solidarność wynegocjowała 500 zł, ale pod warunkiem uzyskania przez PP środków z tytułu tarczy antycovidowej).