Chmury na amerykańsko-rosyjskim froncie drobiowym. W trosce o zdrowie konsumentów, rosyjskie służby sanitarne wprowadziły od 1 stycznia nowe regulacje, zgodnie z którymi drób, poddany obróbce chlorem, nie jest dopuszczany na rosyjski rynek. Według nowej rosyjskiej normy stężenie chloru w roztworze używanym do odkażania drobiu nie może przekroczyć 50 mg na m[sup]3[/sup]. Tymczasem kurczaki z USA, które stanowią ok. 22 proc. rosyjskiego rynku (i prawie 80 proc. importu), nie spełniają nowych wymogów.
Amerykański drób stanowi znaczny udział w rosyjskim rynku jeszcze od początku lat 90., kiedy w ramach zapobiegania żywnościowym deficytom podpisano umowę Gorbaczow-Bush senior o dostawach zamrożonych udek. To właśnie stąd pochodzi popularna w Rosji nazwa "nóżki Busha". W związku z dużym udziałem zarówno w amerykańskim eksporcie, jak i rosyjskim imporcie, drobiowy front mocno ociera się o politykę i w przeszłości dochodziło już na tym tle do konfliktów.
W sobotę amerykański sekretarz rolnictwa Tom Vilsack ostrzegł, że drobiowe nieporozumienie może zaszkodzić relacjom Waszyngtonu i Moskwy. - Mamy nadzieję, że Rosja zrozumie, jakie problemy to tworzy dla naszego przemysłu i jej konsumentów i jaki wpływ to może mieć na nasze relacje - oznajmił dziennikarzom. Pod koniec tygodnia w poszukiwaniu kompromisu do Moskwy ma przybyć amerykańska delegacja. - Mam nadzieję, że dojdzie do jakichś istotnych ustaleń - dodał Vilsack.
Rosjanie nie zamierzają jednak ustępować. - Drób po obróbce chlorem jest szkodliwy dla zdrowia - powiedział agencji Interfax szef rosyjskiego Rospotrebnadzoru (służb sanitarnych) Giennadij Oniszczenko. Przypomniał, że podobny zakaz obowiązuje w Unii Europejskiej i odparł zarzuty Vilsacka, że Rosjanie sami korzystają z chlorowych kąpieli do odkażania drobiu. - Zdecydowana większość naszych producentów zmieniła technologię produkcji - zapewnił. I tego samego oczekuje od producentów zza oceanu. Dodał, że zmiany w rosyjskich przepisach miały być wprowadzone jeszcze rok temu, jednak właśnie na prośbę Amerykanów, zostały odłożone. - Minął rok i nic się nie wydarzyło, a teraz znowu sprawa wraca pod hasłem: "my nic nie zrobimy, a wy mięso kupujcie".
Płacimy walutą i mamy prawo zażądać takiego mięsa, jakiego potrzebujemy - podsumował.