97 proc. głosów za strajkiem w Kompanii Węglowej i Południowym Koncernie Węglowym. Związki zawodowe są przekonane, że podobnych wyników można się spodziewać w JSW i KHW. Zarządy spółek węglowych mają jednak nadzieję, że do kilkugodzinnego zatrzymania kopalń nie dojdzie. Ich zdaniem górnicza lojalność wobec protestu sądownictwa jest przesadzona.
– Liczymy na rozsądek załogi – mówi nam jeden z górniczych menedżerów. – W końcu górnictwo o swoje interesy zadbało skutecznie, w 2012 r. podwyżki były, jasne jest, że w tym też będą, zwolnienia też się nie szykują, jedynie bardzo zachowawcza polityka zatrudnieniowa, a za obronę sądownictwa zapłacimy my – tłumaczy. Śląsk bowiem szykuje strajk generalny, który jako strajk solidarnościowy z tymi, którzy prawa do strajku nie mają, potrwa maksymalnie cztery godziny.
– W przypadku naszych górników strajk byłby niepoważnym podejściem. Mamy porozumienie płacowe, od stycznia pensje górników wzrosły o zakładaną inflację, zarabiają średnio 7500 zł miesięcznie brutto, a chcą strajkować, gdy firma z powodu kryzysu ratuje się przed stratą –mówi „Rz" Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która do listopada 2012 r. negocjowała wzrost płac na ubiegły rok oraz zmianę umów.
Sytuacja górnictwa, zwłaszcza na Śląsku, jest jednak o tyle trudniejsza w roku 2013, że po roku ubiegłym na kopalnianych zwałach pozostało ok. 8,5 mln ton niesprzedanego surowca (roczna produkcja czarnego złota w Polsce to obecnie ok. 75 mln ton). Dodatkowo wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński chce, by zarządy spółek węglowych obcięły w tym roku koszty pozapłacowe o 5 proc.
– To trudne – przyznaje osoba z branży. – Zwłaszcza że to płace, stanowiące ponad 50 proc. wszystkich kosztów stałych w kopalniach, najbardziej dają się we znaki – mówi.