Pasze skażone dioksynami

Niemieckie władze regionalne zamknęły ponad 4700 ferm hodowlanych w związku ze skażeniem pasz rakotwórczymi dioksynami

Publikacja: 07.01.2011 18:14

Pasze skażone dioksynami

Foto: Bloomberg

Resort rolnictwa w Berlinie ogłosił, że zamknięto 4709 ferm i zakładów przetwórczych, w tym 4468 w Dolnej Saksonii. Będą zamknięte do czasu znalezienia źródeł skażenia, nie będzie im wolno dostarczać jaj ani mięsa. Akcją objęto osiem z 16 krajów związkowych. W Niemczech działa 375 tys. gospodarstw rolnych.

— Do Polski nie dotarła z Niemiec żadna partia paszy skażonej dioksynami ani żadne produkty z zawartością tej paszy. Nie ma żadnego zagrożenia, że tak się stanie. Zapewniam, że nie importowaliśmy z Niemiec też zwierząt karmionych paszami zawierającymi dioksyny. Producenta tych pasz w Niemczech czekają bardzo surowe kary. Taki proceder jest w całej Unii Europejskiej bardzo ostro karany — powiedział Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek.

Z pierwszych ustaleń wynika, że dwie firmy ze Szlezwika-Holsztynu, Harles i Jentzch dostarczyły 25 producentom pasz ok. 3 tys. ton skażonych kwasów tłuszczowych przeznaczonych wyłącznie do użytku przemysłowego.. Większość skażonej partii, 2500 ton, trafia w listopadzie i grudniu do producentów pasz właśnie w Dolnej Saksonii. Badanie próbek z obu firm wykazało w dziewięciu na 20 podwyższoną zawartość dioksyny, znacznie powyżej dozwolonej — wyjaśniły władze Szlezwika-Holstzynu.

Rzecznik resortu rolnictwa w Berlinie bronił decyzji o zamknięciu ferm. — Państwo musi prewencyjnie zakazać działalności, a przy braku konkretnych wyników badan dotyczy to wszystkich produktów, także jaj i mięsa, które przy powstawaniu zostały częściowo skażone pasza. Bezpieczeństwo żywnościowe jest absolutnym priorytetem — dodał. A resort uruchomił gorącą linię telefoniczną dla zaniepokojonych konsumentów.

„Hannowersche Allgemeine Zeitung” ujawnił tymczasem, że testy produktów z Harles i Jentzsch już w marcu ubiegłego roku wykazywały obecność dioksyn dwukrotnie większą od dopuszczalnej. Wyniki badań z marca nie trafiły jednak do właściwych władz, a resort rolnictwa ze Szlezwika-Holsztynu otrzymał wyniki testów w kolcu grudnia. Prokuratura wszczęła już śledztwo.

Skandal wykroczył już poza granice Niemiec. Władze poinformowały Komisję Europejską i partnerów biznesowych o wyeksportowaniu do Holandii 136 tys. jaj, 9 ton, ze skażonych ferm. Rzecznik komisarza ds. zdrowia i ochrony konsumentów Johna Dalli pochwalił niemieckie działania kryzysowe, ale podkreślił konieczność naradzenia się z producentami składników pasz, jak można usprawnić proces produkcji.

Bruksela poinformowała, że na wyspach brytyjskich przystąpiono do szukania skażonych jaj. Urząd norm żywności FSA w Londynie wyjaśnił, że sprowadzono z Niemiec ok. 14 ton jaj w płynie skażonych dioksynami, ale nie stanowią one dużego zagrożenia, bo zostały wymieszane z czystymi i całość poddano pasteryzacji. Taki właśnie płyn jajeczny trafił do odbiorców.

Słowacja nie czekała na ostateczne wyniki badań i zawiesiła import z Niemiec jaj i mięsa drobiowego.

Niemiecka minister rolnictwa Ilse Aigner zwróciła się w rozmowie telefonicznej z komisarzem J. Dallim o zaostrzenie unijnych przepisów mających chronić tzw. łańcuch żywnościowy. Firmy produkujące kwasy tłuszczowe do pasz nie powinny produkować w tym samym miejscu takich kwasów do użytku przemysłowego

Rząd Niemiec obawiał się początkowo, że mogło dojść do skażenia nawet 150 tys. ton paszy

Resort rolnictwa w Berlinie ogłosił, że zamknięto 4709 ferm i zakładów przetwórczych, w tym 4468 w Dolnej Saksonii. Będą zamknięte do czasu znalezienia źródeł skażenia, nie będzie im wolno dostarczać jaj ani mięsa. Akcją objęto osiem z 16 krajów związkowych. W Niemczech działa 375 tys. gospodarstw rolnych.

— Do Polski nie dotarła z Niemiec żadna partia paszy skażonej dioksynami ani żadne produkty z zawartością tej paszy. Nie ma żadnego zagrożenia, że tak się stanie. Zapewniam, że nie importowaliśmy z Niemiec też zwierząt karmionych paszami zawierającymi dioksyny. Producenta tych pasz w Niemczech czekają bardzo surowe kary. Taki proceder jest w całej Unii Europejskiej bardzo ostro karany — powiedział Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek.

Biznes
Jak deregulacja może pomóc firmom? Ich oczekiwania sprawdził PIE
Biznes
Rodzina Trumpa aktywnie inwestuje. Skok cen akcji
Biznes
Chiński inwestor kupił kultową włoską markę Bialetti
Biznes
Groźby Trumpa wobec Chin, problemy polskich firm i niepokojąca siła rubla
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Biznes
Ruszyła karuzela nazwisk kandydatów na nowego prezesa UKE