Dziś o dawnej świetności Starki przypominają tylko piwnice szczecińskiej wytwórni wódek, w których turyści oglądają dębowe beczki i degustują trunek. W sklepach tej znanej przed laty wódki gatunkowej już kupić nie można. W maju ubiegłego roku Polmos Szczecin, po nieudanych próbach prywatyzacji, ogłosił upadłość.
— Reaktywowanie Starki oraz innych marek jest nadal możliwe choć wraz z przedłużającą się nieobecnością na rynku będzie coraz trudniejsze — mówi "Rz" Mieczysław Podsiadło, szef spółki utworzonej przez pracowników upadłej wytwórni wódek w Szczecinie (ma 25 udziałowców).
Jego zdaniem kluczowe dla przyszłości firmy byłoby także odnowienie kontraktów z sieciami handlowymi na produkcję alkoholi pod ich markami. Po ogłoszeniu upadłości miejsce Polmosu Szczecin zajęli bowiem inni producenci wódki.
Spółka pracownicza chciałaby przejąć Polmos Szczecin, ale cena wyznaczona przez syndyka jest dla niej za wysoka. — Liczymy na to, że syndyk i sędzia komisarz zgodzą się na negocjacje w sprawie sprzedaży Polmosu — mówi Podsiadło. Byli członkowie załogi szczecińskiej wytwórni nie zdradzają, ile są gotowi za nią zapłacić. Ale zapewniają, że są banki gotowe udzielić im kredytu. Mogliby także skorzystać z gwarancji udzielanych spółkom pracowniczym przez Bank Gospodarstwa Krajowego.
Jak ustaliliśmy, syndyk na razie nie bierze pod uwagę rozpoczęcia negocjacji. Liczy na to, że trafią do niego oferty w przetargu, który ogłosił w ostatni wtorek. Cena wywoławcza za całe przedsiębiorstwo to 32 mln zł.