– Najgorsze już za nami - mówił Stephan Richard, prezes France Telecom cytowany przez „Financial Times" tuż przed otwarciem tegorocznych targów branży telekomunikacyjnej w Barcelonie.
Faktycznie, trudno sobie wyobrazić, aby europejscy operatorzy, szczególnie o korzeniach państwowych, czyli dawni monopoliści, mogli popaść w jeszcze większe tarapaty. W ciągu 6 lat, przychody czterech telekomów z tzw. Wielkiej Europejskiej Piątki (E5) na rynkach Starego Kontynentu skurczyły się o 23 proc., czyli o około 34 mld euro Z szacunków „Rz" wynika, że ze 148 mld euro przychodów, jakie w 2006 r. odnotowały łącznie telekomy – niemiecki, francuski, włoski i hiszpański, w końcu ubiegłego roku zostało 114 mld euro. Tylko jeden członek E5 odnotował w tym czasie wzrost wpływów - brytyjski Vodafone.
Zyski gigantów wypracowywane w Europie także spadały, choć trudno ocenić jak szybko z powodu zmian, jakie zaszły w sposobie prezentacji danych. Czytając zestawienia literalnie można by stwierdzić, że France Telecom i hiszpańska Telefónica zarabiają dziś o 33 proc. mniej niż w 2006 r.
Duży wpływ na pogorszenie sytuacji gigantów ze Starego Kontynentu miały – i dalej – regulacje. Monopoliści stacjonarni są zmuszeni udostępniać sieci konkurentom na zasadach hurtowych. Operatorzy mobilni zostali przymuszeni do otwarcia swoich sieci i podpisywania tzw. umów o roamingu krajowym z wchodzącymi na rynek nowymi graczami. Aby zwiększyć konkurencję, regulatorzy przez ostatnich kilka lat przyznawali nowym sieciom mobilnym przywileje finansowe, pozwalające im zbudować własną sieć. Sieci komórkowe podlegają też cięciom cen roamingu międzynarodowego i hurtowych stawek za kończenie połączeń w ich sieciach (tzw. MTR). Komisja Europejska dąży do tego, aby stawki te były bliskie zeru.
275 mld euro wyniosła w 2011 roku wartość samych usług operatorów telekomunikacyjnych w Europie według ETNO