Jeszcze do niedawna prognozy inflacji kończyły się nieco powyżej 10 proc., a w przypadku stopy referencyjnej barierą było 5,5 proc. Już teraz jednak widać, że dynamika wzrostu cen może być jeszcze wyższa i może utrzymywać się znacznie dłużej niż się spodziewano, a najnowsze prognozy niektórych ekonomistów wskazują, że stopa referencyjna może sięgnąć nawet 6,5–7,5 proc. To raczej scenariusz skrajnie pesymistyczny i oznaczałby poważne kłopoty kredytobiorców, a jednocześnie cieszyłby posiadaczy oszczędności, gdyż oprocentowanie lokat w bankach poszłoby mocno w górę - podkreśla Maciej Pieczkowski, dyrektor generalny oddziału Inbank w Polsce. Stwierdza jednak, że choć otoczenie makroekonomiczne i rozwój sytuacji geopolitycznej są bardzo trudno przewidywalne, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że dynamika inflacji w kolejnych kwartałach jednak zacznie się obniżać, a w przyszłym roku powróci do poziomu uznawanego za rozsądny, choć zapewne nadal będzie znajdować się powyżej górnej granicy celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego, wynoszącej 3,5 proc. - Poziom stopy referencyjnej będzie zależał nie tylko od dynamiki inflacji, ale także od kondycji gospodarki - stwierdza. I podsumowuje: Na razie koniunktura w Polsce jest bardzo dobra, ale wszystko wskazuje na to, że tempo wzrostu PKB spowolni, o czym świadczy zniżkujący wskaźnik wyprzedzający (PMI). Wówczas Rada Polityki Pieniężnej będzie mniej skłonna do podwyższania stóp procentowych, a w nieodległej perspektywie może dojść do zmiany nastawienia, a więc trzeba będzie się liczyć z ich obniżkami.