Żołnierze są potrzebni
W innych miejscach wojsko pomaga – jak wynika z informacji MON – rozciągać wzdłuż granicy zwoje tzw. concertiny, czyli zasieków zakończonych żyletkami. W sumie minister obrony Mariusz Błaszczak skierował do pomocy pogranicznikom ok. 900 żołnierzy.
– Są potrzebni – nie mają wątpliwości nasi rozmówcy z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Bo jak tłumaczą, niektórzy z ich kolegów pilnują grupy cudzoziemców po kilkanaście godzin na dobę.
Zakładnicy Łukaszenki
– Nie sposób upilnować granicy, którą rozdziela tylko pas ornej ziemi, bez żadnych instalacji. – Dotychczas granicy pilnowali głównie Białorusini – słyszymy od innego pogranicznika. – Działał system [poradziecka instalacja wykrywająca nielegalne przekroczenie granicy – przyp. red.], a teraz nawet nie zaorują pasa – dodaje.
Inny dodaje: – Gdy Litwini uszczelnią granicę, uchodźcy ruszą na nas. Dlatego rozwiązaniem jest budowa ogrodzenia na granicy z Białorusią.
Na drodze, która ciągnie się wzdłuż wschodniej rubieży od miejscowości Krynki do Kuźnicy, widzimy kilka patroli Straży Granicznej, rejon ten został dodatkowo nasycony funkcjonariuszami, m.in. z Augustowa, Kętrzyna (granica z Rosją) i z Bieszczad (granica z Ukrainą). Posterunki pograniczników spotykamy już przed wjazdem do Krynek od strony Białegostoku. Funkcjonariusze zatrzymują samochody i sprawdzają, czy kierowcy nie przewożą obcokrajowców, kontrolują bagażniki. – To działania rozpoznawcze – słyszymy w trakcie naszej kontroli.
Czy to może dziwić? Zaledwie 5 km od miejsca, gdzie koczuje grupa uchodźców, w okolicach wsi Jurowlany przy ścianie domu jednorodzinnego w stanie surowym siedzi grupa uchodźców otoczona przez pograniczników. Gdy funkcjonariusze dostrzegają nasz samochód, dwoje z nich przez pole rusza w naszym kierunku. Funkcjonariusz z długą bronią macha rękami. Zatrzymujemy się. Zziajani pytają, co robimy w tej okolicy, po raz kolejny kontrolują, sprawdzają bagażnik auta. – Wie pan, to u nas codzienność. Tym razem grupa z Iraku – tłumaczy uśmiechnięta funkcjonariuszka.