Tę decyzję szef Europejskiej Partii Ludowej (EPP) Manfred Weber odwlekałby tak długo, jak to możliwe, a przynajmniej do listopadowego kongresu w Helsinkach największej frakcji w Parlamencie Europejskim. Jednak już w środę zgromadzenie w Strasburgu zdecyduje, czy wystąpić z wnioskiem do Rady UE o rozpoczęcie przeciwko Węgrom procedury z art. 7 w sprawie łamania reguł praworządności. Apeluje o to w specjalnym raporcie holenderska deputowana Partii Zielonych Judith Sargentini.
Wnioski z brexitu
Na początku września Weber, polityk bawarskiej CSU, oficjalnie zgłosił swoją kandydaturę na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Ma poparcie Angeli Merkel. Wszystko jednak zależy od tego, czy EPP utrzyma po wyborach w maju przyszłego roku pozycję największego ugrupowania z europarlamencie. Będzie to o wiele trudniejsze, jeśli z klubu wystąpi Fidesz Viktora Orbána. A to wydaje się nieuniknione, gdyby większość chadeckich eurodeputowanych uznała, że w Budapeszcie są łamane „wartości europejskie".
Czytaj także: Salvini i Orban idą na Brukselę
Weber skłania się ku wstrzemięźliwości wobec Orbána. W wywiadzie dla europejskich mediów na początku zeszłego tygodnia wskazał, że wyprowadzenie przez Davida Camerona torysów z EPP było pierwszym krokiem w procesie, który doprowadził do brexitu. Jego zdaniem, gdyby Fidesz opuścił EPP, podobne ryzyko istnieje w przypadku Węgier i szerzej krajów Europy Środkowej.
Ale bardzo wielu chadeckich europeputowanych, szczególnie z mniejszych krajów północnej Europy, jak Holandia, Dania i Szwecja, uważa, że z powodu obecności Orbána w szeregach ludowców „liberalni" wyborcy odwrócą się w przyszłym roku od EPP.