Przed spotkaniem w Mediolanie Lugi di Maio, lider koalicyjnego Ruchu Pięciu Gwiazd (5MS), ostro skrytykował z kolei Orbána grożąc, że doprowadzi do wstrzymania wypłaty funduszy strukturalnych dla Węgier, jeśli Budapeszt nie zacznie brać udziału w programie rozdziału emigrantów. Lewa frakcja wyborców partii Di Maio widzi w Orbánie autorytarnego przywódcę i lider M5S nie może nie brać tego pod uwagę. Poza tym, jeśli nawet włoskie i węgierskie rządy łączy plan radykalnego rozwiązania kwestii imigracji, to jednak w inny sposób. Orbán chce przede wszystkim zatrzymać falę uchodźców, umacniając granice, podczas gdy Włosi liczą na system przejęcia odpowiedzialności za przybyszy przez wszystkie kraje Unii.
Także Orbán wcale nie spieszy się z utworzeniem wspólnego klubu w europarlamencie z Ligą Salviniego. Fidesz należy do EPP, co chroni Węgrów przed represjami w Brukseli, na jakie od trzech lat jest narażony PiS. Wiele zależy od listopadowego Kongresu europejskich chadeków, kiedy teoretycznie partia Orbána może zostać wyrzucona. Jednak w czerwcu w rozmowie z „Rz" szef EPP Manfred Weber wcale na to nie naciskał: gdy będzie się starał o stanowisko nowego szefa Komisji Europejskiej, każdy głos może być dla niego na wagę złota.
Wiele punktów programowych, które wymienia Gollnisch, jak ściślejsze zdefiniowanie kompetencji Komisji Europejskiej czy mocniejsze ograniczenie imigracji, mogłoby odpowiadać także PiS. Ale inne, jak zniesienia sankcji wobec Rosji i nawiązanie bliskiej współpracy z tym krajem, a także ograniczenie partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, już zdecydowanie nie.
– Po odejściu w marcu z Klubu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) brytyjskich torysów przed PiS staną dwie opcje. Albo pozostanie w obecnym klubie i przyciągnięcie do niego nowych ugrupowań albo przystąpienie do EPP. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy – mówi „Rz" eurodeputowany PiS Bolesław Piecha.
Już teraz ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego musi iść na daleko idące kompromisy w Strasburgu, w szczególności pozostając w jednym klubie z Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA), ugrupowaniem, które zasadniczo dąży do rozbicia Belgii i zastanawia się nad wpisaniem na swoje listy wyborcze lidera katalońskich secesjonistów Carlesa Puigdemonta.
Jednak nowe rozdanie w Unii nie będzie sprowadzało się do budowy w europarlamencie wielkiego, eurosceptycznego ugrupowania. Wielkim pytaniem pozostaje także, kto okaże się nowym partnerem, z którym EPP będzie mógł budować większość. Takie ambicje miał Emmanuel Macron i jego En Marche!. Po to rozważał alians z liberałami z ALDE. Przywódca tego ugrupowanie i jeden z największych krytyków polskiego rządu Guy Verhofstadt nie ma jednak zamiaru dzielić się przywództwem z Francuzem. A to otwiera przed PiS możliwość odegrania w Unii roli języczka u wagi i wpłynięcia na politykę Brukseli, np. w sporze o praworządność. To tym bardziej realne, że kilka ugrupowań EPP, jak francuscy Republikanie pod wodzą Laurenta Wauquieza czy bawarska CSU, ma bliżej do partii Kaczyńskiego niż ugrupowania francuskiego prezydenta. ©?